Marcin Świetlicki. Poeta – piosenkarz. Buntownik, „outsider zaangażowany” czy klasyk, „pół-Miłosz”? Autor wierszy „nieoczywiście” religijnych, a zarazem regularnie wplatający w nie wątki kryminalne lub publicystyczne. „Półmetafizyk” kierujący się „niskimi pobudkami”, „refrenicznie” powracający do ulubionych tematów, by tłumaczyć „zadania zdań”.
MARCIN ŚWIETLICKI – poeta, piosenkarz, autor powieści kryminalnych. Urodził się 24 grudnia 1961 roku w Piaskach koło Lublina, mieszka w Krakowie. Pod swoim nazwiskiem zadebiutował na łamach „Radaru” w 1978 roku, podobno rok wcześniej – pod pseudonimem – w „Na przełaj”.
Jego kariera zaczęła przyspieszać w roku 1990, gdy został laureatem Grand Prix w konkursie na „bruLion poetycki” organizowanym przez czasopismo „brulion”. Od tej pory jego nazwisko będzie kojarzone z tym tytułem, a on sam zaliczany do twórców pokolenia „brulionu”. Wręczono mu nagrodę im. Georga Trakla w 1990 r., cztery lata później odmówił przyjęcia Paszportu Polityki, w 1996 był laureatem Nagrody Kościelskich, cztery razy nominowany do Nagrody Literackiej Nike, a w 2014 nalegał, by nominowany tom „Jeden” nie był brany pod uwagę przez kapitułę konkursu. Dwukrotnie dostał Nagrodę Literacką Gdynia (w 2009 za „Jedenaście”, w 2014 za „Jeden”); laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za całokształt twórczości (2012).
Książki poetyckie wydawał w Fundacji Brulionu, Lampie i Iskrze Bożej, Fundacji Czasu Kultury, Wydawnictwie Czarne, Wydawnictwie a5 i Biurze Literackim. Od 2007 roku związany z Wydawnictwem EMG. Opublikował tomy: „Zimne kraje” (1992), „Schizma” (1994), „37 wierszy o wódce i papierosach” (1996), „Trzecia połowa” (1996), „Pieśni profana” (1998), „Czynny do odwołania” (2001), „Nieczynny” (2003), „Muzyka środka” (2006), „Niskie pobudki” (2009), wymienione tomy weszły w skład „Wierszy” (2011), a także: „Jeden” (2013), „Delta Dietla” (2015), „Drobna zmiana” (2016); teksty piosenek: „Zło, te przeboje” (2015) i powieści: „Katecheci i frustraci” – pod pseudonimem Marianna G. Świeduchowska z Grzegorzem Dyduchem (2001), „Dwanaście” (2006), „Trzynaście” (2007), „Jedenaście” (2008); ostatnie trzy tytuły zebrane i uzupełnione o „Plus nieskończoność” ukazały się jako „Powieści” (2011), „Orchidea” – wraz z Gają Grzegorzewską i Irkiem Grinem (2009).
Świetlicki występował z wieloma muzykami, jest członkiem zespołów Świetliki („Ogród koncentracyjny”, 1995; „Cacy cacy fleischmaschine”, 1996; „perły przed wieprze”; 1999, „Złe misie”, 2001; „Las Putas Melancólicas”, 2005; „Sromota”, 2013) i Najprzyjemniejsi („Wzięli i zagrali”, 2015), a wcześniej Czarnych Ciasteczek („Tradycyjne polskie pieśni wielkopostne”, 2003). Nagrał płyty z Mikołajem Trzaską („Cierpienie i wypoczynek”, 2000) oraz Cezarym Ostrowskim („czołgaj się!”, 2005).
W 2009 roku ukazały się rysunki Marcina Świetlickiego w formie albumu pt. „Rysunki zabrane przez Jarosława Borowca, ułożone przez Teodora Jeske-Choińskiego”.
(NIE) DLA JANA POLKOWSKIEGO
Opublikowany w 1988 r. w „brulionie” wiersz pod tytułem „Dla Jana Polkowskiego” wywołał liczne (i sprzeczne) reakcje krytyków literackich. W przełomie z roku 1989 doszukiwano się podobieństwa do tego z 1918 roku (J. Błoński), a twórców debiutujących w tych latach nazwano też „nowymi skamandrytami” (K. Koehler). Świetlicki zaproszony na wspólne spotkanie z Czesławem Miłoszem w 1992 roku po raz pierwszy wykonał swoje wiersze przy muzyce z zespołem Świetliki. Od tego momentu jego twórczość kojarzono często ze skandalem: „Trudno było w bardziej wyzywający sposób odrzucić [...] zaproszenie do literackiego establishmentu” – pisał Piotr Bratkowski.
W 1999 roku Przemysław Czapliński i Piotr Śliwiński zauważali, że: „Gdyby policzyć jego wiersze o charakterze programowym (programowo bezprogramowym), to musiałoby się okazać, że jest ich nieoczekiwanie dużo”. Warto choćby wspomnieć „Wiersz wspólny (półfinałowy)” Świetlickiego napisany wraz z Marcinem Baranem i Marcinem Sendeckim, mający charakter manifestu pokoleniowego.
W „Zimnych krajach 2” (drugim wydaniu „Zimnych krajów”, z kilkoma istotnymi zmianami) w miejscu „Dla Jana Polkowskiego” znajdujemy wiersz „Nie dla Jana Polkowskiego”. Świetlicki zauważa ironicznie: „Historia literatury wchłania wszystko”. Widać tu początek strategii, którą poeta konsekwentnie stosował przez lata, próbując umykać jednoznacznym kategoryzacjom. Marian Stala pisał, że Świetlicki „chciałby uniknąć wszelkiej schematyzującej jego osobę jednoznaczności; chciałby się oderwać od źródeł i uwarunkowań własnej poezji”. Świetlicki działał równolegle na scenie literackiej i muzycznej. Trudno mówić o twórczości Świetlickiego, nie wspominając o jego zanurzeniu w świat literatury, a poprzez niego – polityki. Dialog z innymi autorami jest tu ciągle obecny, od pierwszego tomu. Piotr Śliwiński pisał w „Przygodach z wolnością” o „brulionowcach”: „Wszyscy oni podzielają pogląd o nieważności tradycji jako uwierzytelniającego zaplecza literatury współczesnej. Wierszem nie »wpisują się« zatem w polską poezję, ale przede wszystkim we własne życie. Tradycja nie jest dla nich »więzią« – bywa więzieniem, w lepszym zaś razie przestrzenią intertekstualnych kombinacji oraz mitobiograficznych przebrań i gier”.
Widać, że autor „Zimnych krajów” wycofuje się stopniowo z postawy wyobcowania i zmierza ku większemu zaangażowaniu. Istotne jest zapotrzebowanie Świetlickiego na życie toczące się wokół. Poezja żywi się nim, a autor wyraża chęć aktywnego wypowiadania się na bieżące tematy – nawet jeśli w formie przejawia się ona brakiem komentarza.
Kolejne książki z wierszami publikował częściej niż nagrania płyt. Stanisław Bereś w rozmowie ze Świetlickim próbował ustalić, jak poeta rozróżnia (i czy w ogóle) wiersze od piosenek. Rozwiązanie tego problemu ułatwia wydany w 2015 roku zbiór piosenek w formie książkowej („Zło, te przeboje”).
Jeżeli zaś szukać cezury dzielącej twórczość Świetlickiego na wcześniejszego – buntowniczego, agresywnego i późniejszego – piszącego bardziej lirycznie i chętniej mówiącego o warsztacie, należałoby wskazać czas wydania tomu „Muzyka środka” i „Nieoczywistych” (2006 i 2007). Pomysł Wojciecha Bonowicza na ukazanie religijności Świetlickiego wyzwolił autora „Schizmy” z pierwszych skojarzeń i rozpoznań, które przylgnęły do niego, gdy mówił o sobie jako przedstawicielu kultury masowej, śpiewającym „wulgarne piosenki”.
W okolicy obchodów pięćdziesięciolecia urodzin poety ukazały się dwie książki poświęcone jego twórczości: „Mistrz świata. Szkice o twórczości Marcina Świetlickiego” (red. P. Śliwiński, 2011) i „Pierwsza połowa Marcina. Szkice o twórczości Marcina Świetlickiego” (red. J. Roszak, E. Kledzik, 2012). Od tego momentu krakowski autor chętniej wypowiada się na temat swojej twórczości, porzuca postawę „trochę autysia” i nawet objawia tekstowo (często formie odezw i apeli) swoim fanom na portalu Facebook.
REFRENICZNOŚĆ
Cechą charakterystyczną twórczości Marcina Świetlickiego jest wielopoziomowa powtarzalność. Na początek – najprostsza, spowodowana refrenizowaniem tekstów, które autor śpiewa, choć jak zauważa Krzysztof Gajda: „Świetlicki zanegował, wywrócił na drugą stronę kanoniczny repertuar skonwencjonalizowanych, piosenkowych chwytów”, ponieważ jego piosenki pozostają wierszami wolnymi. Istotny z autorskiego punktu widzenia jest rytm tekstów. Świetlicki podkreśla, że w tym aspekcie często czerpie inspiracje z modlitwy (tym tłumaczy „religijność” swojej poezji).
Powtarzalność cechuje twórczość Świetlickiego również w obrębie motywów. Regularnie sięga po kreację autora – upiora, zombie (K. Hoffmann), jego bohater to przemawiający trup (G. Olszański), ciągle zaangażowany w „trupie sprawy miłosne” (M. Jaworski). W wierszach krakowskiego poety pojawiają się rozpoznawalne rekwizyty: ciemne okulary, papierosy, alkohol. Wielokrotnie także opisywane są doświadczenia związane z obserwacją natury. Powtarzalność w obrębie motywów przyczyniła się do powstania tekstów z zakresu krytyki tematycznej. Warto wspomnieć opis doświadczenia zimna (M. Olszewski), księżyców (M. Stala), idei grzechu i czystości (J. Gutorow).
Świetlicki często korzysta z tytułów wcześniej użytych, dodaje do nich kolejne numery (np. w cyklach wierszy „Polska”, „Opluty”, „Żegnaj laleczko”). Tytuły są jednak jedynie początkiem skomplikowanej sieci nawiązań, powiązań, autocytatów czy „wymiany fraz” (M. M. Beszterda).
Stanisław Bereś ciekawie prowokował Świetlickiego do rozważań gatunkowych dotyczących twórczości. Pociąg do pisania prozy pojawił się u Świetlickiego wcześnie i stopniowo narastał, choć początkowo autor starał się eksploatować wszystkie interesujące wątki w wierszach. Nieskrywana fascynacja kryminałami znalazła wyraz w licznych utworach, które można nazwać „wierszami noir” (korzystając z tytułu antologii redagowanej przez Świetlickiego, Barana i Sendeckiego). W wierszach Świetlickiego często w rozmaitych kontekstach pojawiają się słowa: rewolwer, nóż, zabijać, trup. Nie zmienia to faktu, że tym, co pozostawiło na nich jeden z najwyrazistszych śladów, to czytanie czarnych powieści i fascynacja piszącego książkami Raymonda Chandlera. Jak wcześniej wątki kryminalne weszły w skład wierszowego świata Świetlickiego, tak wiersze, ich fragmenty zostały „zagnieżdżone” w prozie. Delimitacja tekstu powieści niejednokrotnie prowokowała do zadawania pytań o to, czy powieści krakowskiego autora faktycznie są kryminałami (S. Bereś, A. Poprawa).
TEMATY
Miasto. Lidia Burska pisała o mieście w poezji po 1989 roku: „Młodzi poeci przedstawiają je niekiedy jako drugą skórę człowieka. Doznanie to ze szczególną siłą wyraził Marcin Świetlicki w pierwszych tomikach”. Miastem najczęściej zaznaczanym na mapie poety jest miejsce zamieszkania – Kraków. Przy okazji pisania o podróżach pojawiają się inne nazwy miast, ale „oswojony” został jeszcze Wrocław. Miasto u Świetlickiego bywa ciałem, miejscem chcianego/niechcianego pobytu, w nim snuje się wspomnienia o naturze, to punkt stały, pewnik, często miasto występuje jako kobieta – dom. Karolina Felberg zauważa: „Miasto u Świetlickiego jest […] bardzo osobliwe: to kobieta, a konkretnie – kochanka, na którą poeta co rusz otwiera się, tudzież znowu zamyka”.
Bliskość semantyczna miasta i kobiety trwa w poezji Świetlickiego od początku, obserwujemy ją nie tylko w pierwszym tomie, lecz również w tekstach sprzed debiutu. Stosunek relacji podmiotu do posiadania (w sensie dosłownym) miasta widoczny jest w cyklu „Opluty”. Wątek rytmu, pulsu i odgłosów miasta jest również przez Świetlickiego chętnie podejmowany. Bohater jego wierszy jest świadomy mechanizmów rządzących miastem, poprzez swój sprzeciw pozostaje jednak w postawie, na którą także w opisywanej przestrzeni musi się znaleźć miejsce. Jest zaanektowany wbrew woli, nawet jeśli łudzi się, że jego indywidualizm pozwala na odcięcie się od otaczającego organizmu miejskiego.
Świat. Uniwersum poetyckie Świetlickiego cechuje wyraźna dwubiegunowość. Jest w nim miejsce na niebo i piekło, życie i śmierć; dom dzieli się w jego wizjach na strych i piwnicę. Wobec tego podziału istotna jest perspektywa, z której podmiot ogląda świat (J. Orska). Podróże międzymiejscowe przeplatają się z wewnętrznymi migracjami. Takie chwile pozornego opuszczenia miejsca pobytu są autorowi potrzebne do podkreślania swojej odrębności i samotności w mieście, będącym często metaforą wszechświata. Świetlicki pisał, że „świat stoi przed nami potworem” („Nowe przygody czerwonego hrabiątka”), w innym miejscu podkreślał, że „świat nie ma ciepłego oddechu, nie śpi, nie śni” („Dom”). Przede wszystkim – jest pozbawiony cech, które pozwoliłyby podmiotowi znaleźć ukojenie. Czas jest tu cykliczny, w centrum świata wpisany jest bohater wierszy, wędrujący „jak wskazówka zegara” („Nocą z sierpnia na wrzesień”) ku górze i ku dołowi. Jacek Gutorow pisał: „Zamiast toku linearnego – krążenie w miejscu i robienie notatek”. Wędrowanie w górę łączy się często z doświadczeniem metafizycznym, badanie piwnicy czy dna – zbliża bohatera wierszy do kontaktu ze „złem” („złymi”) w różnych postaciach.
Państwo. Zwykło się mawiać, że pokolenie „brulionu” stroni od tematów politycznych. Na fakt, że trudno się z tym zgodzić zwracał uwagę już Piotr Sommer na początku lat 90. Od pierwszego tomu widać ogromne rozczarowanie Marcina Świetlickiego światem, w którym przyszło mu żyć. Trudno oderwać ten fakt od zaplecza politycznego – wrogość instytucji związanych z kulturą, niemożliwość całkowitego rozdzielenia świata literackiego od władz państwowych. O tym, co Świetlicki myśli o kraju, w którym żyje, czytamy w regularnie ukazujących się wierszach „Polska” z kolejnymi numerami.
W 2003 roku Magdalena Rabizo-Birek zauważała, że kwestionowanie wzorca liryki zaangażowanej, zakorzenionej w paradygmacie romantycznego rodowodu jedności słowa i czynu przez polskich poetów rodzonych po roku 1960, wydaje się być niekwestionowanym aksjomatem obok prób opisu tego dyskursu przy użyciu takich kategorii, jak: prywatność, intymność, kolokwializm i opisowość. Ten fakt przyczynił się do marginalizacji tego wątku także w twórczości Świetlickiego.
Dom. Z domem łączy się temat podróży. Konieczność regularnego opuszczania domu, a także zwątpienie w możliwość posiadania takiego miejsca, które domem można nazwać, sprawiają, że otoczenie teoretycznego spokoju przemienia się u Świetlickiego w pole walki. Wówczas staje się on przestrzenią wyobcowaną, niejednokrotnie – grobowcem. Funkcję domu przejmuje wtedy miasto.
Kiedy bohater wierszy Świetlickiego opuszcza dom, przyjmuje postawę flâneura, tworzy dzieła sztuki ze wszystkich środków będących w zasięgu jego ręki, kryje się w tłumie – azylu zapewniającym mu samotność i tło. Jego spojrzenie, z powodu czasu, którym spacerowicz dysponuje, ma szansę zatrzymywać się na szczegółach. Temu wszystkiemu towarzyszy jednak „rozedrganie” zaprzeczające spokojowi wewnętrznemu. To „drżenie” jest stale obecne w wierszach Świetlickiego. Miejscem ucieczek bohatera bywa strych – przestrzeń tajemna i spokojna, w przeciwieństwie do piwnic skrywających rozkład.
Sen/bezruch. Osobnym zagadnieniem są wędrówki podmiotu we śnie. To z nimi łączyłyby się momenty, w których podmiot, a w zasadzie tylko jego ciało, zastyga w bezruchu na jawie. Świetlicki nazywa ten stan „pozowaniem” (w wierszu pod tym tytułem). Zastygający w bezruchu podmiot jest obrazem powtarzalnym, o ile statyczność posiada dynamikę cyklicznego występowania, wyrażona chęć „biegania w poprzek” nie pojawia się często w wierszach o tej tematyce. Powtarzające się pytania o celowość „zastygania” wyolbrzymiają jego bezcelowość. Są to momenty szczególne, w których podmiot nie należy do żadnego ze światów: ani świat ludzkich wytworów, ani natura nie są z nim kompatybilne. Podobnie dzieje się z wizjami onirycznymi Świetlickiego, dają mu one możliwość oderwania się od otaczającego autentyku.
DYSONANSE
Paweł Próchniak pisał, że twórczość Marcina Świetlickiego „Sytuuje się w wielu rejestrach równocześnie. Słychać w niej różne – nierzadko rozbieżne – tonacje”. Mówiąc o „dysonansie” w twórczości autora „Zimnych krajów”, należy odnieść to do terminologii muzycznej. W jego poezji niejednokrotnie w obrębie jednego wiersza obserwować można trudne do pogodzenia sprzeczności. Jedną z nich jest np. ta, że autor wyraża chęć osiągnięcia dojrzałości, z drugiej zaś strony – ostateczna dojrzałość jawi mu się stanem bliskim śmierci, więc moment ten odsuwa od siebie jak najdalej. Stan dorosłości „narasta” w czasie, trwanie w nim mogłoby z kolei okazać się piekłem, miejscem najgłębszym, najciemniejszym; w związku z tym – niekiedy – mrocznie pociągającym. Rozważania natury metafizycznej pojawiają się zaś w wierszach, w których bohater ucieka z czasowej zależności zewnętrznej; cykl otaczającego świata staje się wtedy odległy, ostentacyjnie odsuwany na inny tor.
Wierszem dobrze obrazującym „podwójną wrażliwość” Świetlickiego jest „Muzyka środka”. Część zanurzona jest w subtelnym, poetyckim widzeniu świata, druga – w duchu polemicznym i politycznym. Już w pierwszym wersie wyczuwalna jest charakterystyczna dla Świetlickiego ironia: „Jakiej pogody ducha trzeba” (także dodanego zwrotu: „moi mili”). O przewrotnym tonie tego wiersza świadczy również kolejność użytych w nim słów: zwierzęta, dzieci. Odwrócenie hierarchii ludzko-zwierzęcej powraca u Świetlickiego w wielu odsłonach. Cierpienia żywych istot opisane paradoksem przekładalnym na każdy język to tylko efekciarstwo, zapewniające chwilowe zainteresowanie – także autorem. Za jaką cenę? Może nią być urzeczowienie, jeszcze większa obojętność, a w konsekwencji – nadmierne eksploatowanie tematów bolesnych, podnoszących wskaźniki czytelnictwa danego utworu. Pisanie pod publikę. Ludzie z „krwi, żółci i kości” nie udają emocji. Prawdziwe życie jest gdzie indziej, blisko – tym tłumaczy się także liczne autobiografizmy w twórczości autora „Schizmy”.
Pisanie warunkuje – tutaj – „pięść w gardle” i „zimne poty”. Wszystko, co dzieje się w przestrzeni świata poetyckiego katalizuje stan ducha i ciała jednego podmiotu, chyba że akurat podmiot jest zespolony z innym ciałem (jak w wierszach erotycznych). Bohater wierszy Świetlickiego nie rości sobie praw do mówienia w imieniu ludzkości.
(PRZE)CZYTANE/(U)SŁYSZANE
O inspiracjach lekturowych Świetlicki rozmawia chętnie, z równym (o ile nie większym) zapałem autor mówi o wpływie muzyki na swoje teksty. W jednym z wywiadów opowiadał: „Im później, tym wiersze są bardziej skondensowane. Może to się bierze z tego, że człowiek obejrzał kilka westernów, przeczytał kilka czarnych kryminałów. Tam bohaterowie mówią skrótami, ale trafiają w sedno. A może to tak, że człowiek się zastanawia, na czym polega męskość. Męskość w języku polega na skrótowości. […] ja jestem czytelnikiem kryminałów, a nie poezji.”. Pytany zaś o powody tej czytelniczej decyzji, tłumaczy: „[…] każdy dobry poeta otwiera mi jakąś klapkę. Takie klapki otworzyli mi Gałczyński, Wojaczek, Leśmian, O’Hara i kilku innych. A ja już nie chcę mieć otwieranych nowych klapek. […] Ja jestem bardzo wpływowy. Niestety mam dobry słuch i pamięć do zdań. W wielu wierszach robię nieświadome plagiaty i to jest przerażające”.
Nie zmienia to faktu, że wcześniej zdarzało mu się mówić o innych ważnych twórcach. Wspominał Federico Garcíę Lorcę, Allena Ginsberga, Zbigniewa Herberta, Czesława Miłosza, Mirona Białoszewskiego.
We wczesnej twórczości widać fascynację „Pod wulkanem” Malcolma Lowry’ego. O słabości do Raymonda Chandlera wspomina regularnie. Lęk przed wpływem Świetlicki oswaja raczej zagarniając, niż całkowicie się go wypierając. Widoczność lekturowych fascynacji to nie przypadek, bliźniacze mechanizmy są przez Świetlickiego używane w kryminalnej trylogii.
Wpływy muzyczne można obserwować nawet w konstrukcji tomów krakowskiego autora. Często powołuje się na inspirację konkretnym utworem muzycznym (najczęściej z repertuaru klasyków rock’n’rolla i muzyków jazzowych) – dokładnie prześledził ten problem Piotr Łuszczykiewicz. Zanurzenie w kulturę masową i stosunek autora do niej charakteryzował też Marcin Jaworski: „Doprawdy, trudno powiedzieć, że Świetlicki nawiązuje do kultury popularnej, by ją dekonstruować i ośmieszać. Robi to raczej dlatego, że sprawia mu ona przyjemność, lubi ją, niektóre jej przejawy pewnie nawet ceni. […] Może jest tak, że schematy gatunkowe obecne w popkulturze jakoś wpływają na schematy naszych zachowań, nasz patos, tragizm. Tym językiem opisujemy dramatyzm naszej egzystencji. Świetlicki przemyślnie wykorzystuje ten mechanizm”. Jedną z najlepiej przyswojonych lekcji, pobranych przez autora „Zimnych krajów”, jest to, że „słowa muszą dobrze brzmieć” (za Philipem Marlowe’em).
IKONA
Pozy autora, jego charakterystyczne czarne okulary, papieros i szklanka (z alkoholem zazwyczaj), stały się jego nieodłącznymi rekwizytami. Postawa sceniczna Świetlickiego była na tyle charakterystyczna, że sprowokowała Marcina Maciejowskiego do stworzenia obrazu przedstawiającego wokalistę na scenie („Trzy podstawowe pozycje wokalisty na przykładzie Marcina Świetlickiego”).
Wizerunek artysty jest chyba powszechnie znany. Jeżeli ktoś nie miał okazji zetknąć się z działalnością sceniczną Świetlickiego, to prawdopodobnie może przypomnieć go sobie z okresu, w którym prowadził telewizyjny program „Pegaz”. Stosunkowo często, do zapisów koncertów Świetlików, wraca TVP Kultura. Wywiady i recenzje, opatrzone zdjęciami, ukazują się w ogólnopolskich dziennikach i tygodnikach za każdym razem, kiedy Świetlicki podejmuje jakieś nowe działanie twórcze. Warto zaznaczyć, iż Świetlicki prezentowany jako przedstawiciel sceny rockowej, nie jest do końca tożsamy ze Świetlickim poetą (autorem powieści kryminalnych). Dwoistość jego wizerunku zaobserwować można, przyglądając się zdjęciom zamieszczanym w prasie, na okładkach płyt oraz książkach. „Maskowanie” dobrze oddaje zabiegi, jakich dokonuje fotografia na fotografowanym poecie. Co ciekawe, na żadnym tomie wierszy nie znajdziemy zdjęcia Marcina Świetlickiego w ciemnych okularach. Poeta zawsze ma odsłonięte oczy. Jako wokalista Świetlików autor właściwie się z okularami nie rozstaje. Można by rzec, że lider rockowego zespołu bez jakiegoś charakterystycznego gadżetu wydaje się niepełny.
Krakowski autor ma także doświadczenie aktorskie. W 1998 roku zagrał w filmie „Małżowina”, wyreżyserowanym przez Wojciecha Smarzowskiego. Trudno nie odnieść wrażenia, że gra tam samego siebie. Film przedstawia pisarza wynajmującego mieszkanie w celu napisania książki. Tytuł jest zaczerpnięty z wiersza pochodzącego z „Pieśni profana”, czwartego tomu w dorobku poety. Istotną sprawą, często pomijaną przez osoby poświęcające uwagę temu filmowi jest to, że scenariusz napisał Smarzowski, a nie Świetlicki. Usłyszeć można tam kilka cytatów z wierszy autora „Schizmy”, ale przypisywanie mu autorstwa słów bohatera to częste nieporozumienie.
Wiktoria Klera
http://www.ppibl.ibl.waw.pl/mediawiki/index.php?title=Marcin_ŚWIETLICKI
WYBRANA BIBLIOGRAFIA:
- Stanisław Bereś, „Historia literatury polskiej w rozmowach. XX–XXI wiek”; tom 1, Warszawa 2003;
- Przemysław Czapliński, Piotr Śliwiński, „Literatura polska 1976–1998”, Kraków 1999;
„Parnas bis. Słownik literatury polskiej urodzonej po 1960”, oprac. Paweł Dunin-Wąsowicz, Krzysztof Varga, Warszawa 1995; - Jacek Gutorow, „Niepodległość głosu. Szkice o poezji polskiej po 1968 roku”, Kraków 2003;
„20 lat literatury polskiej 1989–2009. Idee, ideologie, metodologie”, red. Arleta Galant, Inga Iwasiów, Szczecin 2008; - Rafał Grupiński, Izolda Kiec, „Niebawem spadnie błoto”, Poznań 1997;
- Anna Kałuża, „Bumerang. Szkice o polskiej poezji przełomu XX i XXI wieku”, Wrocław 2010;
- Anna Kałuża, „Wielkie wygrane. Wspólne sprawy poezji, krytyki i estetyki”, Mikołów 2011;
- Piotr Kępiński, „Bez stempla. Opowieści o wierszach”, Wrocław 2007;
- Jarosław Klejnocki, Jerzy Sosnowski, „Chwilowe zawieszenie broni. O twórczości tzw. pokolenia «bruLionu»” (1986–1996), Warszawa 1996;
- „Pierwsza połowa Marcina. Szkice o twórczości Marcina Świetlickiego”, red. Emilia Kledzik, Joanna Roszak, Poznań 2012;
- Wiktoria Klera, „Nieoczywiste wiersze religijne Marcina Świetlickiego”, [w:] „Język. Religia. Tożsamość”, tom III, pod red. Grzegorza Cyrana i Elżbiety Skorupskiej-Raczyńskiej, Gorzów Wielkopolski 2009;
- Piotr Kosiewski, „Rysunki Marcina Świetlickiego są... ”, „Kresy” 2001 nr 3;
- Tomasz Kunz, „Zobaczyć poetę. O kontekstach lektury wierszy Marcina Świetlickiego”, „Kresy” 2001 nr 3;
- Anna Legeżyńska, „Krytyk jako domokrążca. Lekcje literatury z lat 90. ”, Poznań 2002;
- Karol Maliszewski, „Nowa poezja polska 1989–1999. Rozważania i uwagi”, Wrocław 2005;
- Anna Nasiłowska, „Kto się boi dzikich?” Doświadczenie chłodu w poezji Marcina Świetlickiego”, „Kresy” 2001 nr 3;
- Joanna Orska, „Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989–2006”, Kraków 2006;
- Joanna Orska, „Republika poetów”, Kraków 2013;
- Marcin Piasecki, „Z czego Marcin Świetlicki lepi poezję? ”, [w:] „Sporne postaci literatury współczesnej: kontynuacje”, pod. red. Aliny Brodzkiej i Lidii Burskiej, Warszawa 1996;
- Paweł Próchniak, „ Ja to sobie tańczę. Notatki o poezji Marcina Świetlickiego”, „Kresy” 2001 nr 3;
- Paweł Próchniak, „Wiersze na wietrze (szkice, notatki) ”, Kraków 2008;
- Paweł Próchniak, „Zamiar ze słów (szkice, notatki) ”, Kraków 2011;
- Magdalena Rabizo-Birek, „Młodej poezji lat dziewięćdziesiątych liryki zaangażowane”, „Teksty Drugie” 2004 nr 3;
- Marian Stala, „Druga strona. Notatki o poezji współczesnej”, Kraków 1997;
- Marian Stala, „Niepojęte: Jest”, Wrocław 2011;
- Dariusz Sośnicki, „Listopadowe wędrówki umarłego”, „Czas Kultury” 2006 nr 4;
- Piotr Śliwiński, „O Świetlickim – słówko”, „Kresy” 2001 nr 3;
- Piotr Śliwiński, „Przygody z wolnością. Uwagi o poezji współczesnej”, Kraków 2002;
- Piotr Śliwiński, „W gorszej formie? O piosenkach Marcina Świetlickiego” [w:] „W teatrze piosenki”, pod red. Izoldy Kiec i Michała Traczyka, Poznań 2005;
- Piotr Śliwiński, „Świat na brudno. Szkice o poezji i krytyce”, Warszawa 2007;
- „Mistrz świata. Szkice o twórczości Marcina Świetlickiego”, red. Piotr Śliwiński, Poznań 2011;
- Piotr Śliwiński, „ Horror poeticus. Szkice, notatki”, Wrocław 2012;
- Alina Świeściak, „Lekcje nieobecności. Szkice o najnowszej poezji polskiej (2001–2010) ”, Mikołów 2010;
- „Zawieszony. O poezji Marcina Świetlickiego dyskutują Jerzy Borowczyk i Michał Larek”, „Czas Kultury” 2006 nr 4.