Południe
Z rozpalonego ogrodu do piwnicy: noc.
Wszystko się zgadza: tu w piwnicy kwiaty
już się zamknęły, liście zaszły czernią.
Coś jest pod nocą, pod piwnicą, coś.
Ostateczna dojrzałość.
Z tomu Schizma (Czarne 1999)
Wiersz bez światła
Nie, nie napiszę listu. Światło nam umarło,
śmierdzi po śmierci naftą. Światło zmarło. Światło
nam wyłączyli urzędnicy. Pan kierownik przyszedł
z fizycznym i wyłączył. Bo żyjemy w grzechu,
nijak za to nie płacąc, więc znaleźli sposób,
żebyśmy zapłacili - wyłączając światło.
Ciekawy eksperyment. Telewizor umarł.
Nie żałujemy nazbyt. Jedyny mankament,
że już nic nie zagłusza szczekania sąsiadek.
Ale za to kochamy się głośniej. I bardziej.
Ciekawy eksperyment. Jest tak, że się wszystka
elektryczność skończyła, lecz nie tylko ona,
także i w innych światłach trwa powolna czystka,
zapałki nie chcą płonąć, przemokły, i kota
oczy nie świecą nazbyt w tych ciemnościach,
zimnościach, piwnicznościach, w których stanął dom.
A więc światło umarło, Wiele martwych świateł
leży przede mną, w tym bezkształtnym mroku.
Ze wszystkiego się zawsze uda robić wiersze,
z martwego światła także. Nawet jest pożytek
z ujadania sąsiadek. Z pana kierownika,
który się niebezpiecznie w Pana Boga bawi.
Z tomu 37 wierszy o wódce i papierosach (Bydgoszcz 1996)
Kochanie
Kocham cię, kocham. Obsesyjna mantra,
na którą Bóg uprzejmie reaguje, a i
- a i ludziom świeckim podoba się całkiem.
Kocham cię. Łatwiej dostaniesz kanapkę.
Łatwiej się wymigujesz. Obsłużą cię łatwiej,
jeżeli powiesz: kocham, kocham cię.
Kocham cię. Nawet jeżeli zabijesz
i staniesz nad zwłokami - i powiesz: kocham cię,
to lżej jest, lżej ci. Kocham cię.
Kocham cię - mówię.
Wraca świat.
Śpi ze mną.
Z tomu Czynny do odwołania (Wołowiec 2001)
Gorączka
Długo pościł, a Bóg
nie przyjął postu.
Bez uzasadnień. Mógł,
lecz nie przyjął. Po prostu.
Pod powiekami
biała gorączka.
gdyby anioła spotkał -
to z nim zwarłby się,
ale ciebie napotkał.
Z tomu Nieczynny (Warszawa 2003)
Piosenka Boga
To są moje araby, żydy i cygany.
Wyjmuję ich codziennie z pudełka, ustawiam
ich w różnych konfiguracjach na moim dywanie,
przewracam, stawiam ponownie, rozgrywam powstania
oraz upadki powstań, lecz nie jestem w stanie
pomóc ci.
To są moje murzyny, meksyki i ruskie.
Kładę ich wciąż na sobie, przekładańce robię,
poruszam nimi, to ja ich zapładniam,
mnożą sią, dzielą, odejmują sobie
od ust, aby wykarmić dzieci, lecz nie jestem w stanie
pomóc ci.
To jest moja odpowiedź, ty wypadłeś poza
mój dywan, nie dla ciebie drukuję gazety
i kręcę filmy, nie dla ciebie mielą
pieniądze moje banki, nie ciebie ochrania
moja policja, już nic cię nie chroni,
wolno ci.
Mam tutaj na podłodze maleńkie figurki:
żółtki, bambusy, jugole, polaczki,
kowboje i indianie, przybysze z kosmosu.
Poruszam nimi. Czy porusza ich to,
nie zważam. Jestem i mam wiele imion.
Lecz jeden jestem. Nie porusza mnie to.
Z tomu Jeden (Kraków 2013)
BURZA, OSTATNI DZIEŃ MAJA
Od rana suka nie ruszyła jedzenia, ona wie zawsze wcześniej, teraz
pociemniało, jest burza, leży obok i dyszy histerycznie, nie bój się,
nie bój się, można mówić w kółko, nie bój się, ale ona się boi,
mówienie to za mało, należałoby wyłączyć burzę, nie mam takiej
umiejętności, wielu umiejętności nie mam, ale teraz najbardziej
brak mi tej.
Z tomu Drobna zmiana (Kraków 2016)