Share on FacebookGoogle+Tweet about this on Twitter

Lebda,Małgorzata

procesje

 

podobno niektórzy z nich nosili w płucach azbestowe włókna

zimami płukali czerwone usta wilgotnym śniegiem a latem (co wieczór)

obchodzili ogrodzone drutem hektary upodobali sobie czarne ptaki

wieszali je na grubych żerdziach ich dzieci unikały światła ciężkie

 

choroby przypalali ogniem a podczas majowych procesji nosili

pozłacane feretrony uśmiechali się do nas

 

Granica lasu, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2013

 

biały chleb

 

siostro przyzywamy noc nasze dłonie mają skłonność obwieszczania nasze

ruchy są skupione i powolne skierowane w stronę lasu ale czy słyszysz?

 

za drzwiami słychać ciężkie kroki ojca który układa na stole świeże mięso

świni rankiem rozpali ogień w palenisku wędzarni chłopi będą odwiedzać

nasz dom z flaszkami samogonów będą po nich przychodzić postawne

baby w długich fartuchach i dzieci o szklanych oczach będziemy do nich

podchodzić jak do dzikich zwierząt będziemy je obwąchiwać podobni

do dzikich zwierząt i rozpoznawać tak będzie a matka poda nam na

zimnym talerzu ciepłe podgardle i biały chleb

 

Granica lasu, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2013

 

ziarna cieciorki

 

chodziło o śmierć o jej ciemne włosy przechodzące w noc a noce

w beskidzie sądeckim są szczególnie gęste tak tato daliśmy się uwieść

i oswoiliśmy utratę aż zaczęła być nam bliska miejscowi przynosili na

ustach alkohol i zabobony należy wkładać po ziarenku cieciorki pod skórę

 

to pomaga nic nie pomaga rośliny słabną a zwierzęta opuszają dom

więc znosimy do zimnego pokoju jedlinę niech przypomina las

znosimy do zimnego pokoju kamienie niech przypominają dno rzeki

znosimy do zimnego pokoju kłosy zbóż niech przypominają sierpień

znosimy do zimnego pokój strącone z gniazda pisklęta są wilgotne

ciepłe

 

Granica lasu, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2013

 

przedwiośnie: pierwszy oblot

 

obserwujemy słupek rtęci (słońce przywróciło skórze ojca

kolor mahoniu) do wiader wlewamy wodę wkładamy słomę

i idziemy w pasiekę poić owady

 

ojciec otwiera ul pokazuje matecznik i czerw pszczoły

są agresywne przez warstwy ubrań dosięgają naszych ciał

musisz być uważna i wsłuchiwać się w natężenie ruchów

 

w domu przykładam do napuchniętych miejsc szare mydło

we włosach czuję powolne ruchy owada

 

Matecznik, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016

 

czerwiec: krew

 

zastaję siostrę w kuchni z głową pochyloną nad zlewem

z nosa cieknie jej gęsta krew czerwona linia prowadzi

przez deski podłogi do wersalki odchylam jej czoło

ścierką przecieram usta

 

do sieni wchodzi ojciec z pokrwawionym zającem

bierze w dłonie twarz mojej siostry widzę jak krew

zwierzęcia i krew mojej siostry mieszają się

 

Matecznik, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016

 

sierpień: róż

 

nagie kobiety oglądamy na dachu kombajnu

pozostawionego na skraju wiśniowego sadu

gazety należą do naszych braci zostawiamy

je tam na noc

 

rankiem wdrapujemy się na maszynę

rosa zajęła papier i ciała kobiet

przypominają teraz różowe

mięso świni

 

Matecznik, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016

 

pierwsze dni wiosny: lektura

 

porządkowanie papierów przeglądanie lekarskich adnotacji

jakby miało się nadzieję na odwrót pośród aktów własności

papierów z gminy ostatnich numerów „pszczelarstwa”

książka

 

pachnie klubowymi obserwuję na papierze wstydliwe ślady

ojcowskiej lektury na mszy proboszcz cytuje z niej fragment

wiersza który ma świadczyć o miłości czuję wstyd

bowiem nie świadczy

 

podczas podniesienia rozluźniam pięści uspokaja mnie

dopiero myśl o ulubionym scyzoryku ojca

który włożyłam do trumny

na chwilę przed

 

Matecznik, Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2016