wierszyk z kiszonej kapusty
zgodność słowa i myśli, patrząc jeszcze dalej
poza wieże kościołów i blokowe przedmieścia
widzę zielone wzgórza. miasto jest otoczone
przez piaszczyste wydmy. abrazja. interglacjał.
turyści rodzą się w szale, w hotelach, jest holocaust.
nikt nie zmaże uśmiechów młodym sprzedawczyniom.
cumują marynarzy na opalonych klatkach.
roztapiam się jak niemiecka tabliczka czekoladek.
są dla nas sprawy niejasne panowie. nasze
mnożące się w mrożącym tempie zbiory aksjomatów:
hegel, lewica, marks, bum i co wtedy?
byt, określa świadomość gładkolufowej broni.
Times New Roman
pamiętasz to elektryczne miasto jedliśmy w nim
trupy zwierząt mieliśmy wyrafinowane rozrywki ach
wszędzie autobusy uczelnie szanowne koła uprawialiśmy
polityczną ekonomię tak jak się kiedyś grało kwartety
sączyliśmy i sączyliśmy rytm mowy mieszał się z sosem
sambal nasze zęby były poddawane zabiegom
woziły nas samochody biegliśmy do sklepu po winogrona
dla leżących w łóżku kobiet mieliśmy jądra albo cycki
nie baliśmy się szafotu i aids nie mieliśmy pieniędzy
zmieniali się królowie i obrządek bywał wówczas
łagodniejszy dj-e grali pięknie solaria były pełne
już nigdy nie będzie takiego kurewsko bolesnego
parku śmierci gdzie sztuka łączy się z komercją
a koty łaszą się do nas prosząc o puszeczkę
poeci sprzedawali produkty albo tak się wydawało
żeby wydane wydawało owoce i stypendia
strojne damy goliły cipki strojni panowie
wybierali dresiwo i najsmaczniejsze kąski kebab
a echo naszych czaszek powtarzało własne imię
jak mantrę mieliśmy ambicję i chcicę mieliśmy
orgazmy i kace odmawiały nam instytucje lub
mieliśmy znajomych mówiliśmy językami i ziemia
była nam lekka zasady dobieraliśmy słuszne
do momentu portfela i zawartości trzewi była
muzyka i zajebista chęć by tańczyć chciało się
płakać i echo czaszki uczyło się innych imion
były opisy porządku i były porządki opisów
były to zbiory rozłączne to była wielka zagadka
były maszyny liczące i były kobiety w swetrach
była zagranica chociaż nie było granic których
byśmy nie lubili tłukły nam się naczynia kończyły
wkłady długopisów i kondomy były jointy lecz
nigdy wtedy akurat potrzebne telefony
i monarchowie podróżowali lśniącymi karocami
była telewizja i wyobcowana praca nie było
historii i idei nie było socjologii sozologii
wróżono końce świata i marzono o wiecznym życiu
fabrykowano boga i nieparzyste rytmy z chicago
ziemia była okrągła i znaleziono bliźniaczy układ
słoneczny mówiliśmy też no starzejemy się był
to śmiech przez łzy ale jakże przyjemny prawie
wakacje w bieszczadach prawie dobra praca w anglii
pozdrowienia dla prawie najlepszego poety
jedni byli grubi inni walili kreski w kiblu jedni
mieli siedem lat inni sto siedem pan w szlafroku
którego pokazują gazety mówi że jego recepta
to koniak i vivaldi niosą mi ukojenie mówi
oczy patrzyły w faktury sutann i skórzanych stringów
był wiek oświecenia był wiek zagłady był wiek
filozofii niemieckiej triasu jury i punk rocka
człowiek dotknął stopą księżyca i różewicz pisał
i jeszcze były rzeczy proste klocki dla dzieci
hot dogi na amerykańskich filmach talibowie
front wyzwolenia zwierząt i rozrywka w stylu
tańców latino wszystko jest to jest na fotografiach
i w filmach książki nie mówią o niczym innym
patrz
ofiarom refleksji pokażemy telewizor
który rzęzi jeszcze w szesnastej technologii
który wygrywa wszystkie swoje sondaże
w który ładuje się siano chcąc coś sprzedać
ofiarom refleksji pokażmy alpinistów
wyklejających powierzchnię na sprzedaż
niedowidzącym postawmy przed blokiem
szeroki ekran led co ich ukołysze
ofiarom refleksji podkręćmy nieco głośność
nie myją jeszcze uszu naszymi środkami
niech patrzą katem oka niech słyszą nie słuchając
niech czują wielki luz niech żyją niech kupują
ofiarom refleksji wybudujmy stadion
zabierzmy zdrowie naukę a artystom dajmy
etaty w reklamie i niechaj nikt nie piśnie
o smrodzie intelektu ryjem pełnym kału
ofiarom intelektu dajmy śmieszne wojny
których zobaczą tyle że aż im się znudzi
dla dzielnych mądre książki dla słabych używki
dla wszystkich republikę z jakimś logo
i claim
kto zabił jolantę brzeską
kiedy przyjdą podpalić dom
z orłem na czapce i hasłem won
to wpadnie trochę osób
bo były dobre z wosu
zapalą fajki na schodach i
klamkę z daleka pozdrowią psy
co nie napisze gazeta
o tym zawyje poeta
są w ojczyźnie rachunki krzywd
i bagażniki pojemne w mit
stempelki zdobią monity
pozdrówki od elity
kto zabił jolantę brzeską
kto spalił jolantę brzeską
gdzie jest policja i
kościół naród i demokracja
kto zabił jolantę brzeską
kto spalił jolantę brzeską
czyj jest interes w tym
czyje jest prawo i telewizor
Cierpliwość
cierpimy na cierpliwość
w zbyt zimnych pokojach
w swetrach dzierganych nocą
przez dzieci w bangladeszu
gdy licznik miasta zwalnia
zlewy drąży kropla
wie o tym dobrze kot
nakryty udaje że czeka
na wybuch strajków bomb
byleby były puszki
z mięsem zabitych krów nocą
wepchniętych w ciężarówki
kiedy mówi wiersz
kiedy mówi wiersz ochroniarze
zamyśleni kontrolują czystość
firmowych butów
trawa ugina się i wiatr ustaje
grad kamieni jest jeszcze jezdnią
pałki skromnie podpierają ściany
Sam
czy naprawdę sądzisz że sam nazywasz świat
dobywasz słów sam się liczysz z krwi ciśnieniem
chwiejnym krokiem w krok śledząc aparaty
zabawne wskazówki w rejestrze notatniczka
komp w komp z zajawką na absolutną wiksę
czy naprawdę sądzisz że sam dobywasz słów