Share on FacebookGoogle+Tweet about this on Twitter

Poezja a demokracja i

IGOR STOKFISZEWSKI

Ogólność treści lirycznej jest wszakże z istoty społeczna. Tylko ten rozumie, co mówi utwór, kto w jego samotności dosłucha się głosu ludzkości; ba! nawet samotność słowa lirycznego wyznaczona jest przez indywidualistyczne i w końcu zatomizowane społeczeństwo, tak jak i odwrotnie: jego ogólna moc obowiązująca odradza się z pełni jego indywidualności. Dlatego myśl o dziele sztuki jest uprawniona i zobowiązana do konkretnych poszukiwań treści społecznej...

Theodor W. Adorno

 

Wiersze, o których będzie tu mowa, powstały na przełomie lat 90. i pierwszej dekady nowego wieku, kiedy wyczerpywał się impet politycznej transformacji, a język socjologii opisujący społeczeństwa w kategoriach ponowoczesnych przestał wystarczać do scharakteryzowania naszej demokracji. Książki, o których będzie tu mowa, powstawały w chwili, gdy projekt zmian zainicjowanych w 1989 r. zaczął ujawniać niedostatki – brak wymiaru uniwersalnego, pozorny pluralizm oraz kryzys dialogu jako narzędzia rozwoju.

Dziś, gdy dysponujemy językami ukazującymi przemiany społeczne w łonie demokracji w całej ich złożoności, powtórna lektura tych wierszy, rezygnująca z języków metafizycznych, egzystencjalnych czy metapoetyckich, które dominowały w minionej dekadzie, może dowieść, że nowa poezja stanowi bogate źródło wiedzy o mechanizmach kultury kształtowanej w ramach projektu liberalnej reformy; wsłuchuje się w jej melodię, wyłapując każdy fałsz.

Duchy niemieckich lotników

Jedną z dwóch najbardziej wpływowych poetyk minionych lat jest tzw. nurt „ośmielonej wyobraźni" (określenie Mariana Stali), inspirowany poetyką surrealistyczną. Jego główny reprezentant – Roman Honet (ur. 1974) opublikował w 1998 r. tom Pójdziesz synu do piekła. Już okładka budzi zaniepokojenie: przedstawia rozmazane niczym w sennym widzie zdjęcie kata Oświęcimia – doktora Mengele. Na kartach tomu znajdziemy poszarpane oniryczne wizje, w których raz po raz pojawiają się obrazy kojarzone z doświadczeniem wojennym: „zapylone główki", „czerwone tła kamieniołomów", „żądła ognia", „broń zakopana w ziemi", „żołnierze wychodzący zza drzew"; oraz bezpośrednie odwołania do historii III Rzeszy i II wojny światowej: płonący Reichstag, Rudolf Hess, KL Auschwitz, duchy niemieckich lotników... Honet w swoich wizjach nie wydobywa, jak czynili to surrealiści, obrazów prywatnego lęku z własnej podświadomości, lecz ukazuje całą gamę symboli wypieranych ze świadomości zbiorowej. Przywołując drastyczne sceny wojny, przywołuje zarazem segmenty wspólnotowej pamięci, które w myśl idei modernizacji opartej m.in. na pojednaniu narodów miały zostać z niej wymazane. Wiersze Honeta pokazują dwie ułomności projektu liberalnego: jego pretensje uniwersalistyczne oraz pozór pluralizmu. Projekt ten de facto nie dopuszczał do głosu narracji radykalnych (jak antyniemiecki resentyment), a wykluczając je ze sfery publicznej negował własną uniwersalność. Warto dodać, że w tomie Pójdziesz synu do piekła obrazy wojny ściśle łączą się z ikonografią chrześcijańską czy – jak chciał Karol Maliszewski – „obsesją religijną". Ów związek trafnie definiuje polską ksenofobię – wariant tożsamości, który (jak się miało wkrótce okazać) może nabrać złowieszczych rysów.

Słowa na wolności

Śledząc tropy przemian liberalnej kultury minionych lat, warto przyjrzeć się tekstom reprezentantów drugiego z najbardziej wpływowych nurtów młodopoetyckich – neolingwizmu (Marii Cyranowicz, Joanny Mueller, Marcina Cecko, Michała Kasprzaka, Jarosława Lipszyca). Autorzy ci, inspirowani przedwojennymi ruchami awangardowymi i futurystycznymi, tworzą poematy będące z pozoru zbitką mniej lub bardziej przylegających do siebie sensów. W istocie jednak kreują spójny projekt, który swoją najpełniejszą realizację znajduje w twórczości Jarosława Lipszyca (ur. 1975). W wierszu Słuchaj, otwierającym tom poczytalnia z 2000 r., poeta zanotował: „teraz listy pisze się inaczej / zdania są krótkie / wersje ostateczne / poglądy ustatkowane / (...) słowa już nie bawią się w kotka i myśl / co się w nas tak zeszkliło że się nie myli". Ten fragment zakończony pytaniem/stwierdzeniem stanowi trafny zapis tendencji, jaka pojawiła się w sferze publicznej pod koniec ubiegłej dekady – kryzysu wariantu konsensualnego. Efekty tego kryzysu w pełni widzimy dziś.

Jednym z fundamentów demokracji liberalnej jest idea nieustającego dialogu. Rozwój opiera się na reformach będących efektem ugody między większością aktorów społecznego spektaklu. Pod koniec lat 90. ów pakt został zerwany. Socjologia określa tę tendencję jako przejście od demokracji konsensualnej do agonistycznej (Ernesto Laclau, Chantal Mouffe) lub antagonistycznej (Slavoj Žižek), gdzie społeczna zmiana następuje w wyniku konfliktu światopoglądowego, nie dialogu – „słowa już nie bawią się w kotka i myśl". Lekcja, jaką sam Lipszyc wyniósł z własnych intuicji, zaprowadziła go w kierunku działalności społecznej. Futurystyczne hasło „słowa na wolności" w przypadku warszawskiego poety przestało określać wyłącznie wariant poetyki, zaczęło natomiast projekt polityczny. Lipszyc zajął się kwestią prywatyzacji tekstów (a więc również idei) poprzez rozwiązania w zapisach o prawie autorskim, którego kształt stanowi pokłosie jednego z fundamentów kapitalizmu – kultu prywatnej własności.

Wiersze Lipszyca dostępne są w internecie na zasadach „wolnych licencji" (copyleft lub Creative Commons) i mogą być kopiowane oraz przetwarzane bez zgody autora. Tym samym poezja staje się własnością wspólną, dobrem ogólnym. Kolejnym krokiem jest używanie internetu (a konkretnie narzędzia Wiki, za pomocą którego opracowana jest m.in. Wikipedia) jako środka do tworzenia poezji. Wiki zawiera ogromną liczbę bezautorskich haseł paraencyklopedycznych, które poeta dowolnie przerabia, kreując poematy, komentujące bieżące wydarzenia (np. Powstanie T-34 pisany w odpowiedzi na ubiegłoroczne antyrządowe demonstracje w Budapeszcie). Używając narzędzia Wiki krytykuje kapitalizm za jego wrogość względem dobra ogólnego, jakim – w opinii poety – jest przede wszystkim kultura z jej wachlarzem idei organizujących zbiorową wyobraźnię. Przy okazji wskazuje także ukrywane przez kapitalizm więzi między literaturą podkreślającą moc indywiduum a mechanizmami ekonomicznymi, które dążą do jej podtrzymania.

Ale prywatyzacja ma w naszych warunkach kulturowych jeszcze jeden wymiar. Liberalizm połączony z ideą społeczeństwa obywatelskiego dokonuje ścisłego rozgraniczenia między tym, co polityczne, i tym, co prywatne, co w konsekwencji prowadzi z jednej strony do traktowania władzy jako narzędzia bezkonfliktowego zarządzania państwem, z drugiej – do wyrzucenia poza obręb języków władzy wszelkich dyskursów, które mogą prowokować konflikty.

Polska homopoetycka

 Wśród nich niebagatelne znaczenia ma narracja gejowska i lesbijska. Edward Pasewicz (ur. 1972) w wierszu Egzotycznej rybie z akwarium w Café 2000 otwierającym debiutancki tom Dolna Wilda z roku 2002 kreśli obrazek obyczajowy z gejowskiej knajpki w Poznaniu, w którym występują: student, Wojak-brzuchacz, dwie lesbijki oraz Barman. Aluzja sugerująca niezależność orientacji seksualnej od przynależności grupowej jest czytelna, ale główny bohater tekstu to „egzotyczna ryba", obserwująca, co dzieje się w lokalu. To zewnętrzny niemy obserwator: „Jesteś grubą szarą kiełbaską z wyłupiastymi oczami, / co chwila przylepiasz się do szyby / otworem gębowym i zsuwasz się w dół. / Właściwie nic ważniejszego ponad to. / Chociaż to obce, obce, obce".

Ryba jest tu aktorem społecznym, milcząco przyglądającym się egzotyce życia homoseksualistów, która napełnia go niemym krzykiem homofobii – dyskursu również wypieranego ze świadomości zbiorowej i podobnie jak ksenofobia czającego się na marginesach liberalnej wyobraźni. W tym poczuciu ciągłej obserwacji i świadomości, że wewnątrz egzotycznych ryb czają się demony trudnej do wyplenienia niechęci, powstają wiersze ściśle prywatne – ukazujące gejowskie i lesbijskie rytuały, grę gwałtownych emocji (jak u Pasewicza) czy dandysowską frywolność (jak w wierszach Adama Wiedemanna), teksty próbujące nakreślić wielopłaszczyznowość kulturowych tożsamości lesbijek (jak u Izabeli Filipiak) czy w odruchu resentymentu opisywać kultury, uznające związki homoerotyczne za normę, jak czyni to Jacek Dehnel w wierszu Za limes z książki Wyprawa na południe (2005), będącym fantazją o życiu sprzed dwóch tysięcy lat, gdzie padają takie oto słowa: „Brałbyś bez sprzeciwu / krótką rozkosz z tym, tamtym – niewolnikiem z Nubii, / woźnicą albo synem garncarza z osady. / I nikt by się nie dziwił podobnym rozrywkom...".

Wiersze wspomnianych autorów łączy jedno: poczucie braku uczestnictwa w publicznym sporze o kształt kultury – ich erotyczność jest tyleż wyborem wrażliwości, ile koniecznością, zamykającą dyskurs homoseksualny w getcie tego, co prywatne, jako potencjalnie konfliktogenny, a zatem niewpisujący się w miękką dialogowość demokracji. Ale czuć w tekście Pasewicza również oskarżenie. Jaka będzie reakcja bohaterów na niemego obserwatora: „dwie lesbijki (...) / zasną wtulone w siebie na kanapie". Środowisko gejowsko-lesbijskie scharakteryzowane zostaje jako pasywny pionek w politycznych grach. Poeta poddaje tym samym pod wątpliwość ideę, w myśl której odmienność ma się spełniać w poczuciu bycia tolerowanym. „Egzotyczna ryba z akwarium w Café 2000" – ten niemy obserwator toleruje, ale ma poczucie, że to, co widzi, jest „obce, obce, obce".

Nietrudno dostrzec zatem w wierszach nowych poetów krytyczny stosunek do dwóch wymiarów prywatności proponowanych przez kulturę ufundowaną na projekcie liberalnej reformy: idei prywatności wynikającej z kształtu kapitalizmu i rozumienia przestrzeni publicznej jako domeny większości, rozumienia sprzecznego z jawnie deklarowanym przywiązaniem demokracji do otwarcia na dialog z Innym. Śledzenie tematów, które wpisują się w dylemat publiczne/prywatne, może zresztą przynieść nam wiedzę zarówno o narracjach wykluczanych ze sfery wspólnotowej, jak i tych, które są przez nią akceptowane. Niezwykle interesująco w tym kontekście jawi się kryzys religijnej poezji konfesyjnej. Liryka zorientowana chrześcijańsko zrezygnowała z odniesień prywatnych i z odwagą weszła w przestrzeń analizy społecznych zachowań.

Katolicyzm á la polonaise

Najznamienitszych przykładów owej wolty dostarczają nam wiersze Tadeusza Dąbrowskiego. Poeta zajmuje się opisywaniem polskiego katolicyzmu w środowiskach, mówiąc oględnie, niestanowiących forpoczty intelektualnych przemian. Dąbrowskiego interesuje przestrzeń miejskiej parafii. Bohaterami wierszy zamieszczonych w tomie Mazurek z 2002 r. są mieszkańcy blokowiska: rodzice bohatera (doskonale sportretowani jako typowi „straszni mieszczanie”), sąsiedzi, koledzy i koleżanki z podwórka, wreszcie babcia, która „prowadzi sklepik z dewocjonaliami" i – jak to często bywa – zajmuje szczególną pozycję: „ludzie często słuchają ją i szanują" (Druga część prawdy).

Jest to katolicyzm oparty na tradycyjnej strukturze rodziny: matce, która „uważa się za kurę domową", oraz ojcu, którego cechy bliskie są dużym, ospałym zwierzętom (Tata niedźwiedź). No i babce. Katolicyzm dewocyjny – babka nie tylko wielbi plastikowe figurki świętych, ale również rozprowadza kasety „jak się domyślam z trzeciego obiegu parafialnego" (Uwierzyłem), na których nagrany jest np. głos Maryi. Widać tu bezrefleksyjne traktowanie prawd wiary oraz brak oddzielenia porządku sakralnego i ziemskiego. Logikę tego katolicyzmu doskonale obrazuje wiersz „wiara matek", rozpoczynający się wyrzutem: „Nie mogę uwierzyć jak mogłeś / nie pójść na rekolekcje", a kończący takimi oto słowami: „Bóg cię w niczym / nie ogranicza. No // chyba że ktoś jest gnojem".

W aurze owej konserwatywnej parafialnej „mądrości" narrator stara się odnaleźć tajemnicę wiary. I odnajduje. W niemal plemiennym doświadczeniu wspólnego uczestnictwa w obrzędach, o którym opowiada wiersz „*** (Jest odpust...)": „teraz światło świec / nas prowadzi, trzymamy się go / i ono się nas trzyma, a kiedy gaśnie, bo // ksiądz je zagaduje, zostaje zapach, co nie / pozwala się zgubić". Ta intuicja wpisuje się w analizy polskiej religijności, które ukazują przejście od wspólnoty we wierze ufundowanej na uniwersalnym wymiarze chrześcijaństwa do „plemiennego" traktowania religii – integracji w oparciu o więzy krwi oraz rytuały, zastępujące jednostkowe doświadczenie kontaktu z Bogiem. I to jest jeden z powodów, dla których liryka religijna autorstwa młodych poetów rezygnuje z konfesyjności na rzecz określania własnej wiary w kontekście społecznym, tak jak kryzys ruchów emancypacyjnych skłania autorów gejowskich i lesbijskich do wycofania się w języki prywatne.

* * *

Demokracja liberalna nie jest jednolitym projektem o charakterze uniwer - salnym. Bazuje na konkretnych założeniach filozoficznych, a w procesie ich realizacji ulega przekształceniom. Kierunek przemian zależy od uwarunkowań historycznych, politycznych i społecznych konkretnej przestrzeni, którą starają się uchwycić języki socjologii. Kultura ufundowana na projekcie liberalnym popartym ideą wolnorynkową ma tendencję do wyraźnego oddzielania tego, co winno znaleźć się w obrębie refleksji społeczno-politycznej, od tego, co zajmuje inne pozycje. Literatura w tej kulturze pełnić ma funkcje raczej rozrywkowe niż krytyczne, ma we własnej rzeczywistości zajmować się sobą. Poezja jest w tej chwili jedyną dziedziną sztuki wolną od presji zarówno światopoglądowych, jak i ekonomicznych, a zarazem należy do narracji szczególnie wyczulonych na niuanse życia indywidualnego oraz zbiorowego. Owo wyczulenie nie tylko kusi, by spojrzeć na język poetycki jako nośnik wiedzy o przemianach naszej demokracji, ale wręcz zobowiązuje „do konkretnych poszukiwań treści społecznej".

 

[i] Prwdr. „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 10. Przedruk w: I. Stokfiszewski, Zwrot polityczny, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2009, s. 106 – 112.