Share on FacebookGoogle+Tweet about this on Twitter

Świetlicki,Marcin

Południe

 

Z rozpalonego ogrodu do piwnicy: noc.
Wszystko się zgadza: tu w piwnicy kwiaty 
już się zamknęły, liście zaszły czernią. 
Coś jest pod nocą, pod piwnicą, coś. 
Ostateczna dojrzałość.

 

Z tomu Schizma  (Czarne 1999)

 

Wiersz bez światła

 

Nie, nie napiszę listu. Światło nam umarło, 
śmierdzi po śmierci naftą. Światło zmarło. Światło 
nam wyłączyli urzędnicy. Pan kierownik przyszedł 
z fizycznym i wyłączył. Bo żyjemy w grzechu, 
nijak za to nie płacąc, więc znaleźli sposób, 
żebyśmy zapłacili - wyłączając światło.

Ciekawy eksperyment. Telewizor umarł.
Nie żałujemy nazbyt. Jedyny mankament, 
że już nic nie zagłusza szczekania sąsiadek. 
Ale za to kochamy się głośniej. I bardziej.

Ciekawy eksperyment. Jest tak, że się wszystka 
elektryczność skończyła, lecz nie tylko ona, 
także i w innych światłach trwa powolna czystka, 
zapałki nie chcą płonąć, przemokły, i kota 
oczy nie świecą nazbyt w tych ciemnościach, 
zimnościach, piwnicznościach, w których stanął dom.

A więc światło umarło, Wiele martwych świateł 
leży przede mną, w tym bezkształtnym mroku. 
Ze wszystkiego się zawsze uda robić wiersze, 
z martwego światła także. Nawet jest pożytek 
z ujadania sąsiadek. Z pana kierownika, 
który się niebezpiecznie w Pana Boga bawi.

 

Z tomu 37 wierszy o wódce i papierosach (Bydgoszcz 1996)

 

Kochanie

 

Kocham cię, kocham. Obsesyjna mantra,
na którą Bóg uprzejmie reaguje, a i
- a i ludziom świeckim podoba się całkiem.

Kocham cię. Łatwiej dostaniesz kanapkę. 
Łatwiej się wymigujesz. Obsłużą cię łatwiej, 
jeżeli powiesz: kocham, kocham cię.

Kocham cię. Nawet jeżeli zabijesz
i staniesz nad zwłokami - i powiesz: kocham cię,
to lżej jest, lżej ci. Kocham cię.

Kocham cię - mówię. 
Wraca świat. 
Śpi ze mną.

 

Z tomu Czynny do odwołania (Wołowiec 2001)

 

Gorączka

 

Długo pościł, a Bóg 
nie przyjął postu. 
Bez uzasadnień. Mógł, 
lecz nie przyjął. Po prostu.

Pod powiekami 
biała gorączka. 
gdyby anioła spotkał -
to z nim zwarłby się,

ale ciebie napotkał.

 

Z tomu Nieczynny (Warszawa 2003)

 

Piosenka Boga

 

To są moje araby, żydy i cygany.

Wyjmuję ich codziennie z pudełka, ustawiam

ich w różnych konfiguracjach na moim dywanie,

przewracam, stawiam ponownie, rozgrywam powstania

oraz upadki powstań, lecz nie jestem w stanie

pomóc ci.

 

To są moje murzyny, meksyki i ruskie.

Kładę ich wciąż na sobie, przekładańce robię,

poruszam nimi, to ja ich zapładniam,

mnożą sią, dzielą, odejmują sobie

od ust, aby wykarmić dzieci, lecz nie jestem w stanie

pomóc ci.

 

To jest moja odpowiedź, ty wypadłeś poza

mój dywan, nie dla ciebie drukuję gazety

i kręcę filmy, nie dla ciebie mielą

pieniądze moje banki, nie ciebie ochrania

moja policja, już nic cię nie chroni,

wolno ci.

 

Mam tutaj na podłodze maleńkie figurki:

żółtki, bambusy, jugole, polaczki,

kowboje i indianie, przybysze z kosmosu.

Poruszam nimi. Czy porusza ich to,

nie zważam. Jestem i mam wiele imion.

Lecz jeden jestem. Nie porusza mnie to.

 

Z tomu Jeden (Kraków 2013)

 

BURZA, OSTATNI DZIEŃ MAJA

 

Od rana suka nie ruszyła jedzenia, ona wie zawsze wcześniej, teraz

pociemniało, jest burza, leży obok i dyszy histerycznie, nie bój się,

nie bój się, można mówić w kółko, nie bój się, ale ona się boi,

mówienie to za mało, należałoby wyłączyć burzę, nie mam takiej

umiejętności, wielu umiejętności nie mam, ale teraz najbardziej

brak mi tej.

 

Z tomu Drobna zmiana (Kraków 2016)