Powrót
Z tomu Kamyk i cień (1996)
powrót do życia
na ranny kontynent który śpi
w zaspach przeszukanego śniegu
(w pustym pociągu
który przejeżdża przez ukochany kraj
anonimowy konduktor lub hycel
manifestuje swoje niezadowolenie)
powrót do życia?
raczej przemyt do rany
obmacany poniżony
wracasz z innej rzeczywistości
bez potrzebnych dokumentów
brakuje taśm
nieprzejrzystej błony
która pokryłaby pamięć
puls nieustającej wojny
muskularny porządek
sypie się jak kłosy
a europejska rodzina narodów
macha kolorowymi chusteczkami
znowu zostaliśmy na drugi rok
w tej samej klasie
nauczyciel śmieje się pod wąsem
szkolne nawyki odpowiadania
na każde pytanie
zamieniły się w kurczowy
ruch ręki
kiedy profesjonaliści
z podziwu godną pedanterią
obchodzą święto ciosów
ziemia rozkołysana na falach
wielkich słów
zdąża do portu przeznaczenia
a ty
wciśnięty w skafander niewiedzy
stoisz przed własnym domem
z błyszczącymi oczami
Wigilia 1981, gdzieś w Polsce
Żydowska piosenka
Płynie dym czarny z komina
razem z dymem żydowska dziewczyna
za dziewczyną jej ojciec i matka
już odwszona rodzina hebrajska
rozpuszczają się Żydzi w obłokach
potem deszcz spływa z wysoka
rosi trawę i ziemię świętą
w szumie topól odzywa się getto
w mydle czujesz małego Aronka
włosy Ruth w sienniku pachną jak łąka
żyją Żydzi choć wcale ich nie ma
ich płucami oddycha dziś ziemia
zagłodzeni zaszczuci zarżnięci
ocalili na zawsze Oświęcim
nie ma Żydów lecz niemi świadkowie
biją Żydów po ranach po głowie
nie bolą te razy tym razem
bo głowy wypełnione są gazem
i choć wyszli przez komin wrócili
byście gaz im z tej głowy wybili
Dlaczego nas?
Pamięci Milana Milišicia, serbskiego poety z Dubrownika,
który zginął od kuli swoich ziomków w czasie oblężenia
5 października 1991 roku
W zburzonej kuchni, gdzie leżysz z przestrzelonym płucem,
pachnie ugotowana przed chwilą zupa. Garnek
przekrzywiony śmiesznie stoi na pękniętym palniku.
W oddali słychać wybuchy i plusk spadających szyb.
Jelena z trudem podbiega do ciebie, klęka i obejmuje
twoją ciężką głowę. Eksplozje oświetlają całe mieszkanie,
gdzieś głośno jęczy karetka pogotowia. Przewrócony stół
i wyrwane ze ściany szafki wyglądają jak wyrąbany las.
Kiedy Jelena przenosi twe zamordowane ciało na łóżko,
w Gružu od granatu ginie kobieta spiesząca do biura.
Z okna widać rozwalony mostek, przez który przechodziłeś
codziennie, często się na nim zatrzymując. Jeszcze przed minutą
na balkonie wołałeś do Jeleny: „Oni chcą nas zabić! Ale dlaczego
nas, dlaczego nas?!”. Jeszcze przed rokiem pływałeś
na żaglówce z przyjacielem, gwiżdżąc na sztormową pogodę,
śmiejąc się do czerwonego wina. Teraz, kiedy Radio Dubrownik
ogłasza wiadomość: „Tej nocy zabili poetę”, a Jelena głaszcze
bez słowa skargi twoją zakrwawioną szyję, w powietrzu
przesyconym zapachem dymu i gazu fruwa mała karteczka, wyrwana
z notatnika. Napisałeś na niej: „Wydaje mi się, że nie biorę
udziału w historii, ale w farsie. W farsie wojny, patriotyzmu
i walki o wolność. Ale najgorzej będzie, kiedy nadejdą ci
oswobodziciele, co nam obiecują wolność. I z jednej, i z drugiej
strony”. Twój ukochany owczarek Tornjak warował przez całą noc
przy tobie. Potem, gdy pochowano cię w obecności trzech księży,
bo jedyny pop opuścił nagle miasto, Tornjaka uśpili,
żeby skrócić mu cierpienie. Teraz, gdy zabito poetę i jego
ukochanego psa, na Stradunie wyje już tylko wiatr i fontanna.
Moja kochana mama
Z tomu Było minęło (2001)
moja mamusia
pije
dlatego że wyszła
niedobrze za mąż
i jest nieszczęśliwa
raz kupiła mi buciki
były za duże
ale z czerwonym paskiem
wujku
musisz być bardzo bogaty
bo tyle u was ciepłej wody
co najbardziej chciałbyś
nic
tylko żeby mnie ktoś kochał
troszeczkę
Split
Z tomu Origami (2007)
Idę przez całe miasto
nocą, do portu.
Pada drobny, ciepły deszcz.
Słyszę przed sobą tylko
kroki morza.
Origami
W pociągu z Krakowa do Oświęcimia
troje młodych Japończyków
układa origami
zabijając czas.
Mijamy wzgórza i lasy,
a papierowy łabędź
spogląda sennie na płonące
trawy.
Spacer z Holubem w maju 1996 roku
Na murach w centrum Krakowa
oślepiające napisy:
Jude raus! Tu rządzi Wisła.
Po drugiej stronie ulicy:
Jude gang. Cracovia pany!
Miroslav Holub, który mnie pyta, co to znaczy,
nie widzi za sobą wielkiego hasła:
Polska dla Polaków
i dopisanego białą farbą zdania –
Kaczor Donald też był Polakiem.