Bianka Rolando – poetka „długiej frazy”, „wysokiego rejestru” czy manipulatorka? W jej utworach poetyckich często dochodzi do rozpadu podmiotu mówiącego. Zaciera się granica pomiędzy jego ludzką a pozaludzką naturą.
BIANKA ROLANDO urodziła się 22 października 1979 roku w Warszawie w polsko-włoskiej rodzinie. Jest absolwentką poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego. W zakresie literatury tworzy dzieła prozatorskie i poetyckie. W 2007 roku zadebiutowała zbiorem opowiadań „Rozmówki włoskie”, za które otrzymała poznański Medal Młodej Sztuki w dziedzinie literatury. W kolejnych latach jej zainteresowanie twórcze skoncentrowało się na poezji: w 2009 r. opublikowała „Białą książkę” (Nagroda im. Kazimiery Iłłakowiczówny), następnie „Modrzewiowe korony” (2010). W 2012 roku wróciła do prozatorskiej formy, publikując „Podpłomyki” (2012). Kolejny zbiór poetycki „Łęgi” miał swoją premierę w 2015 roku. Pod koniec 2016 roku opublikowała tom „Pascha”.
Bianka Rolando jest także aktywna na polu sztuk wizualnych (fotografia, obrazy, instalacje), współpracuje z galeriami krajowymi (Poznań, Warszawa) oraz zagranicznymi (Włochy, Austria). Artystka działa również naukowo: z zainteresowań związkami zachodzącymi między badaniami genderowymi a sztuką zrodziła się koncepcja autorskiej pracowni Działań Artystycznych Gender (w ramach Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim oraz Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza). Wszystkie wskazane wyżej obszary aktywności twórczej Bianki Rolando wchodzą ze sobą w wyraźne interakcje i wzajemnie się warunkują.
RECEPCJA TWÓRCZOŚCI
Istnieje kilka bardzo nośnych sformułowań kluczy, którymi operuje się przy okazji omawiania twórczości literackiej Bianki Rolando: „poezja hermetyczna”, „poezja długiej frazy”, „poezja konceptualna”, „wysokiego rejestru”. Nie ulega wątpliwości, że tego typu określenia dość jednoznacznie klasyfikują tę twórczość, jednocześnie eksponując zaledwie fragment imponującego obszaru działań twórczych Rolando.
Język, którym autorka posługuje się w tekstach, jest na tyle wyrazisty (by nie powiedzieć: ekspansywny), „gęsty od tropów/metafor/symboli” (I. Słomak), że często dominuje nad semantyką utworów. Skutecznie ją degraduje lub znacznie utrudnia czytelnikowi możliwość dotarcia do, jakkolwiek rozumianego, sensu.
Paweł Kozioł zwraca uwagę na to, że autorka „Rozmówek włoskich” oscyluje między językowym patosem, kultem języka poetyckiego (rozumianego w tradycyjny sposób – jako języka ozdobnego, wyrafinowanego, przesyconego symboliką) a surrealistycznym obrazowaniem i nowoczesnym słownictwem. Takie zestawianie, konfrontowanie odmiennych porządków, utrudnia obcowanie z poezją Bianki Rolando – jest też różnie oceniane przez krytyków.
Joanna Mueller doskonale odnajduje się w tych językowych meandrach, pisząc: „Boskie sedno w książce Rolando przypomina ogród o rozwidlających się ścieżkach Borgesa tudzież Alef Tymoteusza Karpowicza (…). Kipiel potencjalności, w której każda z możliwości oraz niemożliwości ma równy status i taką samą anarchistyczną moc wybicia się na niepodległość (…)”. Dla Mateusza Kotwicy działania twórcze poetki również są interesujące: „wiersze są podchwytliwe, wieloznaczne, umykają jednoznacznej interpretacji, a ich lektura wymaga czytelniczego wysiłku. To na pewno nie jest poezja, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Dla mnie to jest mocny punkt tej książki, ponieważ wyraża głęboką wiarę w czytelnika i jego umiejętności”. Działania poetyckie Rolando i ich wpływ na czytelnika w sposób odmienny wartościuje z kolei Iwona Słomak: „(…) wielogłosowość podporządkowana zostałaby głównemu zmysłowi, aby poigrać/podrażnić się z odbiorcą (…). Uzasadnione zresztą będzie, gdy ten poczuje się manipulowany (…), zdegradowany do rangi prostaczka wobec narratora (autora?), który wie”.
Krytycy piszą także o „nadwyżce”, „naddatku”, „nadekspresji” (G. Czekański) cechujących tę poezję – w takich działaniach dostrzegają jednak odmienne zjawiska. Z jednej strony, swoistą niemoc twórczą Rolando, która uniemożliwia jej – charakteryzujące prawdziwych poetów-geniuszy – osiągnięcie umiaru w posługiwaniu się złożoną materią języka poetyckiego. Z drugiej strony, w takich działaniach dostrzega się rodzaj autorskiej prowokacji, tworzenia płaszczyzny umożliwiającej konfrontację liryki, tzw. „high culture” z popem i kiczem (I. Słomak) oraz kreowanie nowych znaczeń wynikających z tego zestawienia.
Głosy recenzentów często układają się biegunowo: od absolutnej afirmacji dzieł literackich Bianki Rolando (np. tekst M. Kotwicy „Poemat totalny” czy P. Rojka „Kamień z Rosetty albo nieokiełznanie porządku”) po ich, równie absolutną, krytykę. Ów brak zgodności jest symptomatyczny, w pełni odzwierciedla zasadnicze problemy implikowane przez tę twórczość: prostą niemożność zdekodowania sensu (więzionego w zawiłościach języka), jak również pewne przyzwyczajenia (i uprzedzenia) estetyczne, silnie zsubiektywizowane, sytuujące odbiorcę często po jednej (tylko jednej) ze stron – albo język poetycki, wzniosły i wyrafinowany, albo surrealizm i operowanie nowoczesnymi środkami wyrazu. Ta, zdawałoby się, anachroniczna opozycja nadal silnie warunkuje tryb lektury i znajduje odzwierciedlenie w ocenie twórczości Rolando.
NAPIĘCIA NA PŁASZCZYŹNIE FORMA–TREŚĆ
W utworach poetyckich Rolando często dochodzi do rozpadu i dezintegracji podmiotu mówiącego. Następuje zacieranie granic pomiędzy jego ludzką a pozaludzką naturą: „Moja głowa ciężko upada wraz z koroną w dół/ uchyla się przed ścięciem wraz z ostatnią wycinką/ zginę i ja zaplątana, zrośnięta z ich barwami i brwiami”; „Z północy jestem Centralnym Ogrzewaniem dla Króla Prus/ układam – rozkładam się przyzwoicie, chłód rozwiązuje mi usta// Z Południa żebraczym Rolandem, rudą, płonącą pochodnią/ trwającą u bram miast południowych, ślepcem oszukanym” i dalej: „Obliczam swe pierwszeństwo, mnożę się, mnożę/ I wcale i nie chodzi o płodność (…)”. Sama poetka pisze o zacytowanym rozpadzie następująco: „Przechodziłam [w „Modrzewiowych koronach”] przez cztery osoby, które reprezentowały cztery strony świata (taki stary, kubistyczny pomysł). Chciałam się różnie nazywać i przez to móc nazywać rzeczywistość na cztery różne sposoby” (wywiad z Beatą Klary).
Wspomnianemu rozpadowi podmiotu litycznego towarzyszy zjawisko powtarzalności określonych motywów, powrotów i zapętleń, wzmacniających efekt poetyckiej (ponowoczesnej) dezorganizacji, zagubienia jednostki w świecie. Co więcej, osoba mówiąca w tych wierszach bywa egocentryczna, nie dba o komunikatywność swojego przekazu, nie wtajemnicza czytelnika w kontekst, w którym jest osadzona. Należy również podkreślić, że podmiot jest w tych utworach wręcz ostentacyjnie obecny, obecności tej w najmniejszym stopniu nie osłabia i nie zakłóca językowy przepych czy nieprzezroczystość języka.
Wskazane powyżej kwestie istnieją w wyraźnym napięciu wobec innych zjawisk charakterystycznych dla tej poezji – m.in. przemyślanej i uporządkowanej, odwołującej się do kanonicznych dzieł literatury europejskiej, kompozycji tych utworów (podziału na stematyzowane części, podrozdziały, podziałów nawiązujących dialog z innymi dziełami, m.in. „Boską Komedią” Dantego). Co więcej, Rolando korzysta z silnie zakorzenionego w tradycji poetyckiej gatunku – poematu.
Owo napięcie jest spowodowane faktem, iż mamy do czynienia – z jednej strony – z podmiotem, który bywa sam dla siebie, jego ekspresja rozpoczyna się i kończy na nim samym, niejako marginalizując odbiorcę, z drugiej zaś – z intensywną autorską interaktywnością, kulturowym uspołecznieniem oraz zaawansowaną komunikacją, która dokonuje się na płaszczyźnie poetka-tradycja (tradycja nie tylko w skali makro, ale również ta silnie lokalna, bazująca na legendach miejskich, jak w „Łęgach”) i odzwierciedla się w tych wierszach. Dookreślając zatem, izolacja podmiotu mówiącego wobec czytelnika nie idzie w parze z postawą „rozmawiającej” z tradycją i kulturą autorki, która te rozmowy konceptualizuje w swoich utworach.
PROWOKACJA I GRY POETYCKIE
Twórczość autorki „Modrzewiowych koron” jest często oceniana przez pryzmat jej potencjalnej słabości do skomplikowanego, przesadnie wyrafinowanego języka poetyckiego. Grzegorz Czekański zwraca uwagę na „karykaturalne, bombastyczne wykrzywienia”, które zdaniem krytyka są niezamierzonym efektem i skutkiem wspomnianego powyżej braku poetyckiego umiaru.
Tymczasem Iwona Słomak konstatuje coś przeciwnego – zwraca uwagę, przy okazji omawiania „Białej książki”, na celowość dokonywanej przez Rolando deformacji świata przedstawionego. Jednym z narzędzi tej prowokacji jest właśnie przesadnie dopracowany język poetycki skonfrontowany z obrazami kiczowatymi, popkulturowymi i w ten sposób unieważniający przyzwyczajenia poznawcze i estetyczne odbiorców. Krytyczka pisze: „Niebiańska plaża jest tu nieźle wykoncypowanym konstruktem, doskonale parodiującym fantazmaty szczęścia, które odznaczają się rajską naiwnością i sposobami obrazowania, po jakie najchętniej sięgają twórcy prospektów reklamowych biur podróży”. I dalej: „Spiętrzono tu elementy należące do konwencji melodramatu i absurdu – jak w przypadku historii rudowłosej gwiazdy w ciemnych okularach, która porzucona przez kochanka, rozbiła swojego cadillaca na drzewie (…). Cały scenariusz z perspektywy odbiorcy (…) traci jakikolwiek wymiar pasyjny, jawiąc się jako osobliwy happening”.
Sama poetka w wypowiedziach potwierdza zasadność takich rozpoznań: „W poezji mamy do czynienia z laboratorium, gdzie na poszczególnych słowach robi się niezwykłe eksperymenty. Nawet «język zamrożony» w takim laboratorium może stać się przyczynkiem do bardzo ciekawych odkryć i rozwiązań”. W tym samym wywiadzie mówi: „Czasem chcę, żeby czytelnik stracił mnie z oczu, nie ufał mi do końca” (wywiad z Beatą Klary).
Wyeksponowanie takiej perspektywy prowokuje do ponownego zastanowienia się nad stosunkiem Bianki Rolando do języka poetyckiego. Istnieją w jej wierszach tropy, które czynią uzasadnionym odczytywanie pewnych zabiegów autorskich jako aktów autonegacji. Jej przejawem może być właśnie konfrontacja (i kompromitacja) wysokiego rejestru z obrazami popkulturowymi i masowymi. Inny przykład owej autonegacji czytelnik znajdzie w „Modrzewiowych koronach”. W części „Appendix”, będącej wygłosem całego tomiku, pojawiają się utwory znacząco różniące się od wcześniejszych z tego zbioru. Las modrzewiowy jawi się w nich jako wytwór zniekształconej chorobą imaginacji: „(…) ona majaczy, ona majaczy/ Nie majaczę, mój głos wysoki podbija mnie dopiero/ rozłożyste korony drzew dają mi ten szczególny moment/ zapomnienia ciebie (…)”; „Płonę i oswobadzam całe zastępy bezimiennych/To już druga doba, a ja mam ciągle 39˚C/ (…)/ Na końcu obliczam swą gorączkę, jak zwykle/ w normie, las modrzewiowy rozrasta się rytmicznie”.
UTWORY PROZATORSKIE
Należy pamiętać o tym, że Bianka Rolando swą przygodę z literaturą zaczęła od prozy. Zadebiutowała przecież zbiorem opowiadań – „Rozmówki włoskie”.
W „Rozmówkach…” artystka punktem wyjścia do swoich opowiadań uczyniła obrazy klasyków malarstwa europejskiego, m.in. Caravaggia, Tycjana, Leonarda da Vinci. Dzieła malarskie stanowią preludium do różnorodnych impresji i ciekawych rozwiązań konceptualnych, stawiających te dzieła w nowym, zaskakującym świetle. Autorka „wchodzi w rolę” bohaterki obrazu Tycjana – Wenus z Urbino, przemawia jej głosem, innym razem osadza bohaterów z obrazów we współczesności, otaczając ich meblami z Ikei i wożąc po mieście autobusami miejskimi („Holownik”, do obrazu „Marta gani swoją siostrę Marię ”Gentileschiego).
Język tych utworów jest – w przeciwieństwie do tekstów poetyckich Rolando – „lekki i niewymuszony” (B. Zadura). Uderza swoją bezpośredniością, autorka często operuje krótkimi, lakonicznymi zdaniami. Nie stroni od potocyzmów i wulgaryzmów, które zestawia z malarskimi, przesyconymi lirycznością i stanowiącymi dowód niezwykłej światłoczułej wyobraźni, opisami.
Podobne zabiegi językowe autorka uskutecznia w kolejnym dziele prozatorskim – „Podpłomykach” (2012). Rolando zgromadziła w nich obrazy z podróży. Nie są to jednak impresje uwodzące czytelnika, pochłaniające jego wyobraźnię czy stanowiące źródło estetycznej przyjemności. Przeciwnie, artystka skupia się na detalach (święto chleba, Bawarka, kartofle, kobieta połykająca ognie) itd., które demitologizują ludzi i przestrzeń, poddają ich piękno w wątpliwość: „Tłusta, głupia twarz była zupełnie nieruchoma. Prężyła się do słońca niczym żmijka, by potem jak jej poprzedniczki chować się po krzakach i lękliwie rozmnażać” („Bawarka”).
Angelika Poppa
Rozmowa z Bianką Rolando:
Anna Kałuża mówi o poezji Rolando:
Rolando czyta swoje wiersze:
WYBRANA BIBLIOGRAFIA:
- Grzegorz Czekański, „Taksydermia” [w:] „Odra” nr 4 2011;
- Paweł Kaczmarski, „Otwartość” [w:] „Odra” nr 7/8 2009;
- Beata Patrycja Klary, „Rozmowy z piórami”, Toruń 2012;
- Paweł Kozioł, „Bianka Rolando”, artykuł na stronie Culture.pl: http://culture.pl/pl/tworca/bianka-rolando
- Joanna Mueller, „Powlekać rosnące”, Wrocław 2013;
- Inez Okulska, „Bianka Rolando” [w:] „Wielkopolski alfabet pisarek”;
- Iwona Słomak, „Do kącika zabaw: marsz!” [w:] „FA-art” nr 1/2 2009.
- Bohdan Zadura, „Wstęp” [w:] „Rozmówki włoskie”, Warszawa 2007