Share on FacebookGoogle+Tweet about this on Twitter

Kornhauser,Julian

Powrót

Z tomu Kamyk i cień (1996)

 

powrót do życia
na ranny kontynent który śpi
w zaspach przeszukanego śniegu

 

(w pustym pociągu
który przejeżdża przez ukochany kraj
anonimowy konduktor lub hycel
manifestuje swoje niezadowolenie)

 

powrót do życia?
raczej przemyt do rany

 

obmacany poniżony
wracasz z innej rzeczywistości
bez potrzebnych dokumentów

 

brakuje taśm
nieprzejrzystej błony
która pokryłaby pamięć
puls nieustającej wojny

 

muskularny porządek
sypie się jak kłosy
a europejska rodzina narodów
macha kolorowymi chusteczkami

 

znowu zostaliśmy na drugi rok
w tej samej klasie
nauczyciel śmieje się pod wąsem

 

szkolne nawyki odpowiadania
na każde pytanie
zamieniły się w kurczowy
ruch ręki

 

kiedy profesjonaliści
z podziwu godną pedanterią
obchodzą święto ciosów

 

ziemia rozkołysana na falach
wielkich słów
zdąża do portu przeznaczenia

 

a ty
wciśnięty w skafander niewiedzy
stoisz przed własnym domem
z błyszczącymi oczami

 

Wigilia 1981, gdzieś w Polsce

 

Julian Kornhauser, „Powrót”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 418-419.

 

Żydowska piosenka

 

Płynie dym czarny z komina
razem z dymem żydowska dziewczyna

 

za dziewczyną jej ojciec i matka
już odwszona rodzina hebrajska

 

rozpuszczają się Żydzi w obłokach
potem deszcz spływa z wysoka

 

rosi trawę i ziemię świętą
w szumie topól odzywa się getto

 

w mydle czujesz małego Aronka
włosy Ruth w sienniku pachną jak łąka

 

żyją Żydzi choć wcale ich nie ma
ich płucami oddycha dziś ziemia

 

zagłodzeni zaszczuci zarżnięci
ocalili na zawsze Oświęcim

 

nie ma Żydów lecz niemi świadkowie
biją Żydów po ranach po głowie

 

nie bolą te razy tym razem
bo głowy wypełnione są gazem

 

i choć wyszli przez komin wrócili
byście gaz im z tej głowy wybili

 

Julian Kornhauser, „Dlaczego nas?”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 425.

 

Dlaczego nas?

 Pamięci Milana Milišicia, serbskiego poety z Dubrownika,

 który zginął od kuli swoich ziomków w czasie oblężenia

5 października 1991 roku

 

W zburzonej kuchni, gdzie leżysz z przestrzelonym płucem,
pachnie ugotowana przed chwilą zupa. Garnek
przekrzywiony śmiesznie stoi na pękniętym palniku.
W oddali słychać wybuchy i plusk spadających szyb.
Jelena z trudem podbiega do ciebie, klęka i obejmuje
twoją ciężką głowę. Eksplozje oświetlają całe mieszkanie,
gdzieś głośno jęczy karetka pogotowia. Przewrócony stół
i wyrwane ze ściany szafki wyglądają jak wyrąbany las.
Kiedy Jelena przenosi twe zamordowane ciało na łóżko,
w Gružu od granatu ginie kobieta spiesząca do biura.
Z okna widać rozwalony mostek, przez który przechodziłeś
codziennie, często się na nim zatrzymując. Jeszcze przed minutą
na balkonie wołałeś do Jeleny: „Oni chcą nas zabić! Ale dlaczego
nas, dlaczego nas?!”. Jeszcze przed rokiem pływałeś
na żaglówce z przyjacielem, gwiżdżąc na sztormową pogodę,
śmiejąc się do czerwonego wina. Teraz, kiedy Radio Dubrownik
ogłasza wiadomość: „Tej nocy zabili poetę”, a Jelena głaszcze
bez słowa skargi twoją zakrwawioną szyję, w powietrzu
przesyconym zapachem dymu i gazu fruwa mała karteczka, wyrwana
z notatnika. Napisałeś na niej: „Wydaje mi się, że nie biorę
udziału w historii, ale w farsie. W farsie wojny, patriotyzmu
i walki o wolność. Ale najgorzej będzie, kiedy nadejdą ci
oswobodziciele, co nam obiecują wolność. I z jednej, i z drugiej
strony”. Twój ukochany owczarek Tornjak warował przez całą noc
przy tobie. Potem, gdy pochowano cię w obecności trzech księży,
bo jedyny pop opuścił nagle miasto, Tornjaka uśpili,
żeby skrócić mu cierpienie. Teraz, gdy zabito poetę i jego
ukochanego psa, na Stradunie wyje już tylko wiatr i fontanna.

 

Julian Kornhauser, „Dlaczego nas?”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 441.

 

Moja kochana mama

Z tomu Było minęło (2001)

 

moja mamusia

pije

 

dlatego że wyszła

niedobrze za mąż

i jest nieszczęśliwa

 

raz kupiła mi buciki

były za duże

ale z czerwonym paskiem

 

wujku

musisz być bardzo bogaty

bo tyle u was ciepłej wody

 

co najbardziej chciałbyś

 

nic

tylko żeby mnie ktoś kochał

troszeczkę

 

Julian Kornhauser, „Moja kochana mama”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 461.

 

Split

Z tomu Origami (2007)

 

Idę przez całe miasto

nocą, do portu.

Pada drobny, ciepły deszcz.

Słyszę przed sobą tylko

kroki morza.

 

Julian Kornhauser, „Split”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 499.

 

Origami

 

W pociągu z Krakowa do Oświęcimia

troje młodych Japończyków

układa origami

zabijając czas.

Mijamy wzgórza i lasy,

a papierowy łabędź

spogląda sennie na płonące

trawy.

 

Julian Kornhauser, „Origami”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 521.

 

Spacer z Holubem w maju 1996 roku

 

Na murach w centrum Krakowa

oślepiające napisy:

Jude raus! Tu rządzi Wisła.

Po drugiej stronie ulicy:

Jude gang. Cracovia pany!

Miroslav Holub, który mnie pyta, co to znaczy,

nie widzi za sobą wielkiego hasła:

Polska dla Polaków

i dopisanego białą farbą zdania –

Kaczor Donald też był Polakiem.

 

Julian Kornhauser, „Spacer z Holubem w maju 1996 roku”, w: tegoż, Wiersze zebrane, red. Adrian Gleń, Jakub Kornhauser, WBPiCAK, Poznań 2016, s. 523.