Share on FacebookGoogle+Tweet about this on Twitter

Kępiński,Piotr

RZEŹ CMENTARNYCH DRZEW

 

białe warkocze wydają się dzisiaj czarne nawet

białe wino smakuje jak liquirizia niespokojne

powietrze przelewa się przez szklane ogrodzenia

a słońce nie prze do lasu bo wiatr zatyka gardło

 

jednym zręcznym podmuchem tak że szal

nie drgnie ale sierść psa stoi w bezruchu

jak czerwone światło niezmiennie zepsute

dwie przecznice dalej za ostatnim mostem

 

jest dopiero szesnasta sen jeszcze nie zapadł

ale miasta już nie ma jak zawsze w listopadzie

rzeź cmentarnych drzew rzeź przypadkowych

znaków przystankowych i kolorowych kałuż

 

pół siebie przez ulicę przechodzi na krzyż

przez ciebie tak że nie widać buta i rzęsy

 

szczegół we mgle pogrąża kontur z tektury

 

Z tomiku „Ludzkie nieludzkie” (Instytut Mikołowski, 2017)

 

TRUP

 

skruszone nie do końca scalone

w dymie nieskłębione nazwij to sąsiedzie

nazwij to miejsce nieogrzane ty z piekła

rodem z ogonem do nieba diable

który pędzisz dzieci jak starkę a potem

wysadzasz na podwórko rośnijcie same

na urodzajnym betonie czy tam asfalcie

wychowa was deszcz i deszcz ze śniegiem

będziecie buty miały pełne madu i mułu

a włosy będą czarne od czadu z kominów

tego pod dostatkiem ten jest zawsze

nawet wołać nie trzeba sam przyjdzie

znowu robisz mi remont? tym razem w domu?

 

wiercisz mi ściany na przestrzał żebym

wąchał twoją wieczorną cebulę z czosnkiem

znowu nasyłasz na mnie wariatkę w kapciach

która po pijanemu taranuje samochody

jak trzy dni temu policja policja policja

 

mam na to niezbite dowody że mieszkam

z wariatami mam to szczęście od dziecka

towarzyszyła mi piła tarczowa pana Afeka

potem Afek umarł a ja znalazłem pana Stefana

który na Olszynce metodą chałupniczą drukował

srebrne guziki a teraz ten diabeł i ekonomistka

 

cicho mi tu! ani słowa więcej! zatruwają skutecznie

powietrze swoim nieszczęściem i kośćmi które

po nocach wykopują z fundamentów bo muszą

bo remontują a potem o tym nic nie mówią

 

ale trupem od nich jedzie na kilometr

 

Z tomiku „Ludzkie nieludzkie” (Instytut Mikołowski, 2017)

 

BEZROBOTNE RUINY

 

nigdzie jest dzisiaj jeszcze dalej niż nigdzie

czerwone pola bezrobotnych ruin w glinie kit

w ziemi masło i skrócony odpis z księgi wieczystej

krecia niespodzianka w lodowatym wietrze

który kroi oczy na tak małe części że mikroskop

nie dojrzy cytatu z okrążenia i oblężenia w jednym

 

pokrojona ziemia całe to zimne błoto cięte jak byk

w rzeźni cięte jak królik nad rzeką w listopadzie

przy dzieciach i babci transzeje pod bokiem

i drewniane pomosty po których przemyka pies

zmoczony przez ciemny deszcz który pojawia się

tutaj tylko raz w roku we wrześniu na chwilę przed

 

nadejściem zimy teraz razem oglądamy bezdomne

słoje szklanej powierzchni po której ślizgają się

kryształki soli zostawionej przez białego Pauliusa

wszystko jest słone ani grama cukru wnętrzności

wykrwawione i fachowo zamarynowane

 

bezwonne

 

Z tomiku „Ludzkie nieludzkie” (Instytut Mikołowski, 2017)

 

ODJECHALI

 

sine podwórko rozmywa się jak ja w tym

domu wariatów w tym garnku bez klamek

z drzwiami na wietrze z bombą wodorową

na stałym wyposażeniu z pleśnią z chemią

z pomyjami w ścianach z odpadu to wszystko

żeby nie powiedzieć z kości trupa

 

szare podniebienie i pstra krata w oku

– dym z papierosa gryzie całe ciało –

krzyczy sąsiad - dym gryzie moje ciało

i moich dzieci - zobacz - krzyczy

piasek rozrzucony przez robotników

mieli budować parking mieli budować

nasze podwórko ale odeszli

jak przyszli popaprane warwary

 

do Norwegii odlecieli nie powiedzieli

do widzenia do jutra zrobimy to podwórko

jak trzeba nawet tego nie powiedzieli

tylko polecieli do Oslo czy Bergen

 

Čiučiukas przechadza się po podwórku

kundel bez charakteru gówniarz bez treści

obszczekać nie ma kogo bo wyjechali

sika na piasek znaczy piasek porzucony

czyni rzeczy jeszcze bardziej wilgotne

i nieznośne pozbawione izolacji

bo popaprani nawet izolacji nie wykonali

przywieźli co do izolacji potrzebne

pod ścianą zostawili i odjechali

 

łopata papa piasek i wycięte drzewo

nikt ich nie prosił ale wycięli i drzewo

mieli być dzisiaj wczoraj wzięli pieniądze

wysłać ruskich żeby odebrali co nasze?

pojechać żeby odebrać samemu?

 

czy też czekać na przelew z norweskiego

senatu który pomaga całemu światu

a więc dlaczego nie nam?

 

Z tomiku „Ludzkie nieludzkie” (Instytut Mikołowski, 2017)

 

 

FUNDAMENTY

 

a jeszcze wczoraj dobijali się do

fundamentów świata tak gwałtownie

jak gdyby chcieli wyciąć w pień

całą okolicę z jej niestałą ciszą

 

kamienica okrążona przez bure transzeje

drewniane pomosty do zębatych progów

smutne kable jak nitki bez dynamitu

płytki z betonu i bezpańskie gumiaki

 

– odkrywaj uroki powstania – żartował

Siergiej w zakrwawionej koszulce

– jak chcesz załatwimy wystrzały

młoty pneumatyczne za mało?

 

zieleń wyrugowana drzewa ścięte

psy wysmarowane czarnym olejem

koty osmalone przez tlącą się smołę

 

rozrzucone kości przed domem

czekają na rzeczoznawcę

który kręci nosem – ludzkie nie ludzkie

 

ale psie też nie

 

Z tomiku „Ludzkie nieludzkie” (Instytut Mikołowski, 2017)