RZEŹ CMENTARNYCH DRZEW
białe warkocze wydają się dzisiaj czarne nawet
białe wino smakuje jak liquirizia niespokojne
powietrze przelewa się przez szklane ogrodzenia
a słońce nie prze do lasu bo wiatr zatyka gardło
jednym zręcznym podmuchem tak że szal
nie drgnie ale sierść psa stoi w bezruchu
jak czerwone światło niezmiennie zepsute
dwie przecznice dalej za ostatnim mostem
jest dopiero szesnasta sen jeszcze nie zapadł
ale miasta już nie ma jak zawsze w listopadzie
rzeź cmentarnych drzew rzeź przypadkowych
znaków przystankowych i kolorowych kałuż
pół siebie przez ulicę przechodzi na krzyż
przez ciebie tak że nie widać buta i rzęsy
szczegół we mgle pogrąża kontur z tektury
TRUP
skruszone nie do końca scalone
w dymie nieskłębione nazwij to sąsiedzie
nazwij to miejsce nieogrzane ty z piekła
rodem z ogonem do nieba diable
który pędzisz dzieci jak starkę a potem
wysadzasz na podwórko rośnijcie same
na urodzajnym betonie czy tam asfalcie
wychowa was deszcz i deszcz ze śniegiem
będziecie buty miały pełne madu i mułu
a włosy będą czarne od czadu z kominów
tego pod dostatkiem ten jest zawsze
nawet wołać nie trzeba sam przyjdzie
znowu robisz mi remont? tym razem w domu?
wiercisz mi ściany na przestrzał żebym
wąchał twoją wieczorną cebulę z czosnkiem
znowu nasyłasz na mnie wariatkę w kapciach
która po pijanemu taranuje samochody
jak trzy dni temu policja policja policja
mam na to niezbite dowody że mieszkam
z wariatami mam to szczęście od dziecka
towarzyszyła mi piła tarczowa pana Afeka
potem Afek umarł a ja znalazłem pana Stefana
który na Olszynce metodą chałupniczą drukował
srebrne guziki a teraz ten diabeł i ekonomistka
cicho mi tu! ani słowa więcej! zatruwają skutecznie
powietrze swoim nieszczęściem i kośćmi które
po nocach wykopują z fundamentów bo muszą
bo remontują a potem o tym nic nie mówią
ale trupem od nich jedzie na kilometr
BEZROBOTNE RUINY
nigdzie jest dzisiaj jeszcze dalej niż nigdzie
czerwone pola bezrobotnych ruin w glinie kit
w ziemi masło i skrócony odpis z księgi wieczystej
krecia niespodzianka w lodowatym wietrze
który kroi oczy na tak małe części że mikroskop
nie dojrzy cytatu z okrążenia i oblężenia w jednym
pokrojona ziemia całe to zimne błoto cięte jak byk
w rzeźni cięte jak królik nad rzeką w listopadzie
przy dzieciach i babci transzeje pod bokiem
i drewniane pomosty po których przemyka pies
zmoczony przez ciemny deszcz który pojawia się
tutaj tylko raz w roku we wrześniu na chwilę przed
nadejściem zimy teraz razem oglądamy bezdomne
słoje szklanej powierzchni po której ślizgają się
kryształki soli zostawionej przez białego Pauliusa
wszystko jest słone ani grama cukru wnętrzności
wykrwawione i fachowo zamarynowane
bezwonne
ODJECHALI
sine podwórko rozmywa się jak ja w tym
domu wariatów w tym garnku bez klamek
z drzwiami na wietrze z bombą wodorową
na stałym wyposażeniu z pleśnią z chemią
z pomyjami w ścianach z odpadu to wszystko
żeby nie powiedzieć z kości trupa
szare podniebienie i pstra krata w oku
– dym z papierosa gryzie całe ciało –
krzyczy sąsiad - dym gryzie moje ciało
i moich dzieci - zobacz - krzyczy
piasek rozrzucony przez robotników
mieli budować parking mieli budować
nasze podwórko ale odeszli
jak przyszli popaprane warwary
do Norwegii odlecieli nie powiedzieli
do widzenia do jutra zrobimy to podwórko
jak trzeba nawet tego nie powiedzieli
tylko polecieli do Oslo czy Bergen
Čiučiukas przechadza się po podwórku
kundel bez charakteru gówniarz bez treści
obszczekać nie ma kogo bo wyjechali
sika na piasek znaczy piasek porzucony
czyni rzeczy jeszcze bardziej wilgotne
i nieznośne pozbawione izolacji
bo popaprani nawet izolacji nie wykonali
przywieźli co do izolacji potrzebne
pod ścianą zostawili i odjechali
łopata papa piasek i wycięte drzewo
nikt ich nie prosił ale wycięli i drzewo
mieli być dzisiaj wczoraj wzięli pieniądze
wysłać ruskich żeby odebrali co nasze?
pojechać żeby odebrać samemu?
czy też czekać na przelew z norweskiego
senatu który pomaga całemu światu
a więc dlaczego nie nam?
FUNDAMENTY
a jeszcze wczoraj dobijali się do
fundamentów świata tak gwałtownie
jak gdyby chcieli wyciąć w pień
całą okolicę z jej niestałą ciszą
kamienica okrążona przez bure transzeje
drewniane pomosty do zębatych progów
smutne kable jak nitki bez dynamitu
płytki z betonu i bezpańskie gumiaki
– odkrywaj uroki powstania – żartował
Siergiej w zakrwawionej koszulce
– jak chcesz załatwimy wystrzały
młoty pneumatyczne za mało?
zieleń wyrugowana drzewa ścięte
psy wysmarowane czarnym olejem
koty osmalone przez tlącą się smołę
rozrzucone kości przed domem
czekają na rzeczoznawcę
który kręci nosem – ludzkie nie ludzkie
ale psie też nie