Share on FacebookGoogle+Tweet about this on Twitter

Grzebalski,Mariusz

O czym myślę

 dla T.S.

 

Małe, nieustępliwe dobro,

które podarował dziecku.

Nic po nim nie zostało, tylko to –

ślad w pamięci jaśniejszy niż blizna.

Kropla słońca, w której stoi, i nie maleje.

 

Przegląd prasy

 

Słyszę o poetach z mojego rocznika, którzy płoną.

W każdym razie tak się o nich pisze.

 

Ale kiedy czytam ich przegadane wiersze,

nie widzę płomieni,

tylko przeglądające się w sobie słowa.

 

Jest kilka minut po szóstej, przymrozek,

zeskrobuję lód z szyb samochodu.

 

Wiersz wyobrażam sobie jak kiedyś,

jako coś użytecznego i prostego zarazem.

 

Jest jak bluza z kapturem,

którą nałożyłem przed wyjściem z domu.

Chroni od zimna, ale nie ma w niej kieszeni,

które mógłbym wypchać byle czym.

 

Prawy obrońca

dla P.L.

 

Tak się upiłeś, że zasnąłeś na trawniku.

Kiedyś byłeś dla mnie bogiem –

ta lewa noga i stałe fragmenty!

Karne biłeś bez rozbiegu, jak Socrates.

Nieznaczny ruch stopy i piłka lądowała w siatce –

leciała tam, gdzie nie patrzyłeś.

Któregoś razu pękła po twoim strzale poprzeczka.

To była tylko zbita z desek bramka

na wojskowym osiedlu,

a jednak to pamiętam.

Daleko odlecieliśmy, kapitanie.

Nosiło mnie tu i ówdzie, ty tutaj zostałeś,

jak wielu innych, których rozpoznaję –

z niedowierzaniem, po latach.

Jesteś tak ciężki i bezwładny,

tak trudno podnieść cię z trawy.

A przecież mało kto potrafił cię wyciąć –

wiem, na treningach ustawiali nas w parze.

To betka w porównaniu z krosami,

które puszczałeś przez całe boisko.

Po prostu podnieś się, oprzyj o mnie – i idź.

 

Zadania

dla Marianny i Piotra

 

W żadnym razie nie zgubić czerwonego długopisu.

 

Odebrać okulary od optyka i nigdy więcej nie brać ich

na spotkania z zaprzyjaźnionymi poetami,

nawet jeśli, jak to sprzed tygodnia,

odbywać się będą w rocznicę debiutu.

 

Nie tracić z oczu rowerzystów,

zwłaszcza tego, który codziennie koło siódmej,

przebija się przez to zaśnieżone zadupie.

 

Nie stawać przy cmentarzu, żeby notować wiersze.

To jednak przesada, kamieniarze i sprzedawcy wieńców

są tam bardziej na miejscu, w każdym razie jak dotąd.

 

Pamiętać, co działo się w Rosji podczas ostatniej wojny.

Że to zima, nie Armia Czerwona zastopowała blitzkrieg.

I nie ciskać się więcej, kiedy samochód nie odpala.

 

Nucić jak dziewczyna, którą widzę we wstecznym lusterku.

 

Robić swoje tak długo, jak tylko się da.

Na końcu, za żadną cenę, nie dać się wziąć żywcem.

 

Fakty po raz enty

 

Kiedy jadę do pracy klimatyzowanym autem,

codziennie mijam tych samych meneli –

stoją w bramach kamienic i od rana piją.

 

Cóż, los takich jak ja, jest obojętny takim jak oni,

a los takich jak oni, jest obojętny takim jak ja.

 

Moją uwagę przykuwa gość z jedną nogą –

siedzi i patrzy w asfalt, jakby na coś czekał.

Kule stoją oparte o ścianę,

jakby nie należały do niego.

 

Ilekroć widzę jego nieforemną głowę,

posiniaczoną, ze śladami zadrapań,

zastanawiam się, dlaczego właściwie

nazywamy siebie braćmi?

 

Wciąż przecież rozumiem,

że los takich jak ja, jest obojętny takim jak oni,

a los takich jak oni, jest obojętny takim jak ja.

 

Z demobilu i nie

 

Załatwiamy pewne sprawy,

ale zaraz inne zajmują ich miejsce.

 

Po remoncie dom znów nadaje się do mieszkania,

ale ogród wygląda na zapuszczony.

 

Wczoraj zamontowałem tam lampę –

w końcu można posiedzieć wieczorem na tarasie.

 

I jeszcze zeszyt, w którym piszę: znalazłem go w garażu,

przetarłem szmatką – znów jest użyteczny.

 

Natomiast pióro jest nowe
i, spójrz, daje życie.