Dariusz Sośnicki – trochę realista, trochę metafizyk, zbyt klasyczny na barbarzyńcę, zbyt postępowy na klasycystę, niepokorny mieszczanin, intymny marzyciel i uważny obserwator codzienności, w spójny i czysty głos ujął dynamiczny obraz przemian naszej najnowszej liryki. Błyskotliwy debiut, połączony z powstaniem „Nowego Nurtu” i skutecznym wymykaniem się estetyce „brulionu”, uczynił z niego jednego z najważniejszych rodzimych poetów po roku ‘89.
DARIUSZ SOŚNICKI – poeta, tłumacz, redaktor. Urodził się w 1969 roku w Kaliszu, gdzie przebywał przez pierwsze lata życia, by następnie przenieść się do Poznania i tam zamieszkać na stałe. W latach 1989–1994 studiował filozofię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Wtedy też zaangażował się w życie literackie i został jednym z redaktorów (wspólnie z Mariuszem Grzebalskim) artzina „Już Jest Jutro” (1990–1994), a następnie „Nowego Nurtu”, gdzie pełnił funkcję sekretarza redakcji i zastępcy redaktora naczelnego (1994–1996). W 2001 przebywał na stypendium w Iowa w ramach International Writing Program. W latach 2005–2013 odpowiadał za dział polskiej prozy w wydawnictwie W.A.B. Jest redaktorem naczelnym Wydawnictwa Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.
Sporadycznie publikuje szkice i recenzje, zwłaszcza na stronach internetowych „Dwutygodnika” i Biura Literackiego, wywiady przeprowadzał także dla „Odry”, a jego krytyczne teksty ukazywały się w „Res Publice”, „Frazie” i „Studium”. Tłumaczył z języka niemieckiego i holenderskiego, ale jego głównym dziełem translatorskim pozostaje tom wierszy „W podziękowaniu za siedlisko” (Wrocław, 2013) z przekładami późnych utworów Wystana Hugh Audena.
Dariusz Sośnicki debiutował na łamach „Już Jest Jutro” (1991, nr 1) zestawem pięciu wierszy: „Poeta współczesny (Edwardowi Popławskiemu)”, „Pomnikowanie”, „Pod ciężarem traw”, „Widziane z przedpokoju” oraz „Wiersz Edwardowi Stachurze”. Jak dotąd (wrzesień 2016) wydał sześć samodzielnych tomów poezji i dwa arkusze: „Pod ciężarem traw” (arkusz nakładem własnym, 1991), debiutancki zbiór wierszy „Marlewo” (1994, biblioteka poetycka pisma „Pracownia”), „Ikarus” (1998), „Mężczyzna w dominie” (arkusz, 1999), „Symetria” (2002), „Skandynawskie lato” (2005), „Państwo P.” (2009), „Spóźniony owoc radiofonizacji” (2014).
Począwszy od „Mężczyzny…”, Sośnicki konsekwentnie publikował w Biurze Literackim. Tam ukazał się skromny wybór jego wierszy z komentarzem „Aby twój uśmiech mógł trwać całe życie” (1997, jako część projektu „Barbarzyńcy i nie”), następnie przedrukowane zostały utwory z dwóch pierwszych tomów pt. „Folia na wietrze” (2007), a w 2011 wydana została książka „O rzeczach i ludziach. Wiersze zebrane 1991–2010”, do której nie wprowadził poeta większych poprawek (poza nielicznymi zmianami interpunkcji w stosunku do pierwodruków), ale która zawierała również dwanaście nowych tekstów. W 2014 roku w cyklu wyborów z poetów współczesnych w wydawnictwie WBPiCAK wyszedł tom „Wysokie ogniska” (wybór i posłowie P. Kaczmarski).
Wiersze Sośnickiego przekładane były m.in. na język czeski, słowacki, rumuński (tu osobno ukazał się tomik „Państwo P.” jako „Familia P.”, przeł. V. Moga, Bukareszt/Bystrzyca 2011) oraz angielski (wiersze pomieszczono w tomie „The World Shared”, przeł. P. Florczyk i B. Drayluk, Rochester 2014).
Za debiutanckie „Marlewo” otrzymał w 1994 wyróżnienie w konkursie im. Kazimiery Iłłakowiczówny oraz prestiżową nagrodę „Czasu Kultury”. W 2002 roku otrzymał nagrodę Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych, a rok później przyznawaną od 1975 poznańską nagrodę dla młodych twórców Medal Młodej Sztuki (jako pierwszy dostał ją Stanisław Barańczak, poeta dla Sośnickiego bardzo istotny). Za tom „Symetria” był ponadto nominowany w 2002 roku do Paszportów Polityki.
Od początku cieszył się sporym zainteresowaniem krytyków. Jego poetycki arkusz anonsował i omawiał w „Już Jest Jutro” kolega po piórze Mariusz Grzebalski (1992, nr 2), ale zauważono go także w „Odrze” (1991, nr 9: Mieczysław Orski wskazywał na twórczą inspirację Nową Falą) oraz w „Magazynie Literackim” (1993, nr 1). „Marlewo” spotkało się z niemalże owacyjnym przyjęciem, a wysoko ocenili je prawie wszyscy aktywni krytycy lat dziewięćdziesiątych: Marian Stala, Rafał Grupiński, Jan Witan, Julian Kornhauser, Piotr Łuszczykiewicz, Karol Maliszewski, Jarosław Klejnocki, Grzegorz Kociuba, Piotr Śliwiński.
Pozostałym tomikom towarzyszył podobny, chociaż z czasem coraz mniej gremialny odbiór. Nie doczekała się dotąd twórczość Sośnickiego opracowania monograficznego, ale wnikliwe teksty poświęcili jej m.in. Jacek Gutorow („Miejsce Sośnickiego”, [w:] „Niepodległość głosu”, Kraków 2003; „Żywioły Sośnickiego”, [w:] „Księga zakładek”, Wrocław 2011), Michał Larek („Czas Kultury” 2013, nr 6), Joanna Orska („Retoryka przedmiotów”, [w:] „Liryczne narracje”, Kraków 2006) i Elżbieta Winiecka („Czas Kultury” 2008, nr 2).
MIASTO I MIEJSCE
Od debiutanckiej książki Sośnicki anonsowany był jako poeta Miejsca i Miasta. Natychmiast zwrócono uwagę na znaczenie konkretnej przestrzeni w jego wierszach. W pierwszych tomach jest ona zwykle ograniczona i duszna, sprowadzona do kilku (często zimowych) obrazków, naznaczona klaustrofobicznym ciężarem. Ta przestrzeń to zarówno miejsce opresji i alienacji, jak i swoisty azyl przed światem zewnętrznym, w którym próbuje ukryć się zdezorientowany bohater.
Pisał Marcin Świetlicki w posłowiu do „Marlewa”: „od dawna nie czytałem wierszy, które tak precyzyjnie określają Miejsce. Zarówno w zewnętrznym, jak i wewnętrznym opisie Dom i najbliższa Domu Okolica jawią się czytelnikowi niesamowicie wyraźnie [...].Wszelkie próby ucieczki są udaremniane przez poetę w zalążku”. Te jedne z częściej przywoływanych przez krytyków zdań o poezji Sośnickiego w sposób znaczący ustawiły jego wczesną recepcję. Powracały więc w recenzjach tytuły grające ze słowem dom: „Dom i najbliższa domu okolica”, „Domowe Nieporządki”, „Niefortunny Dom” oraz wskazujące na znaczenie miejsca jako kategorii tożsamościowej: „Oswajanie miejsca” czy „Poeta kurzu, pleśni i małych przestrzeni”. O „topomastycznym charakterze” tej liryki pisał z kolei Piotr Śliwiński („Przygody z wolnością”, Kraków 2002).
Pokój. Wbrew tezom Świetlickiego pierwszym punktem na przestrzennej mapie Sośnickiego wydaje się jednak nie Dom, a Pokój – na początku twórczości zimny (z trudem ogrzewany) i obcy, kierujący uwagę w stronę biedy i trudnych warunków życiowych, pokój „wielkości kartonu po butach” („Wiersz dla dwojga świętych”), w którym konsekwentnie gromadzą się kurz, śmieci i grzyb pod farbą, ale w którym odbywa się również życie intymne, tak erotyczne, jak i wewnętrzne.
W tak pojętym pokoju bohater wierszy obserwuje siebie uważnie, często jak kogoś obcego, człowieka pozbawionego fundamentów i celu, na ogół niezdolnego do aktywnego działania i immersji. Może zwracać się do egzemplarycznego mężczyzny, everymana bez właściwości: „Mężczyzno mieszkający w wilgotnych pokojach,/ który płodzisz syna w cieniu pod schodami” („Mężczyzno łysiejący, chłopcze malowany”), ale może pisać też bezpośrednio o sobie, polemizując np. ze słynnym wierszem Ryszarda Krynickiego: „Nie obudziłem się w pędzącej kolejce,/ [...] obudziłem się tutaj,/ w niskim pokoju, podniosłem się, ciągle nagi” („Ciągle nagi”).
Zaimek „tutaj” ma kluczowe znaczenie dla poezji Sośnickiego. Podmiot próbuje wciąż znaleźć swoje miejsce, ulokować się w konkretnym punkcie lub narracji, podczas gdy obserwacje świata zawarte w wierszach kierują go raczej w stronę obiektywizacji i rozmywają perspektywę czasową.
Dom. Drugim krokiem w przestrzeń okazuje się mieszkanie i eksploracja związanego z nim potencjału, a więc zamieszkiwania, osiedlania się i osiadania w miejscu (np. „Piosenka osiedlonego”, „O rzeczach i ludziach”). Nieco szersze pole semantyczne zajmować będzie Dom, gdyż konotuje on ponadto u Sośnickiego funkcje metafizyczne. O ile mieszkanie jest przestrzenią codziennego życia, o tyle dom pozostaje również pewną obietnicą lub wspomnieniem („Do domu”, „Przy wspólnym stole”). Prócz konkretu naznaczony jest nostalgią i perspektywą historyczną, np. w „Spóźnionym owocu...” – jest zarazem rodzinny, jak i widmowy („Zaproszenie”), nie można w nim zamieszkać, ani nie da się go oswoić, choć mimo wszystko podejmowane będą próby jego odnalezienia i opisania.
Miasto. Największym planem dla poezji Sośnickiego pozostaje miasto, samodzielny niemalże bohater: z jego komunikacją (choćby tytułowy wiersz z tomu „Ikarus”), sklepami, ulicami i zaułkami. Miastem tym jest w dużej mierze Poznań – z przytłaczającą architekturą, rozległością i szybkością przemieszczania się (jak w dynamicznym „mapowaniu” z wiersza „Targi poznańskie”). Zaczyna jednak Sośnicki na obrzeżach – tytułowe Marlewo jest jedną z pobocznych, prawobrzeżnych dzielnic – i tam woli pozostawać, wybierając lokalność („Noc. Sklepik przy pętli” albo równie słynny „Hydrant stoi przy Lachowickiej”), najbliższą okolicę („To już wiemy, mieszka pan w bloku”), w ostateczności eksplorując raczej nie w pełni zurbanizowanie przedmieścia („Spóźniony owoc radiofonizacji”, „W podmiejskim warsztacie”) niż ścisłe centrum. Choć i tam zdołał Sośnicki stworzyć swoistą legendę, np. dzięki opisaniu w „Ikarusie” ul. Rybaki 5, przy której mieściła się redakcja „Nowego Nurtu” („Ulica Rybaki”).
Nie jest to jednak wyłącznie afirmatywny pejzaż miasta w duchu „Zwrotnicy” lub poznańskiej Nowej Fali, ale mimochodem dostrzegana natura, która zdążyła się już wkomponować w wytwory naszej urbanistyki i podważyć je od środka. Liście „osypują się z drzew tak gwałtownie,/ że zaspy rosną przy krawężnikach,/ w zaułkach i pod ścianami budynków” („Liście”), a „Sznur samochodów jak ogon latawca/ kołysze się na wietrze, wpada pomiędzy domy,/ przeskakuje przez rzekę” („Sznur samochodów”).
Przenosiny z podmiejskiej wsi („Marlewo”) do miasta („Ikarus”), a potem ponowny odwrót na przedmieścia („Państwo P.”, „Spóźniony owoc…”) stawały się za każdym razem okazją do poszukiwania śladów krajobrazu, który nie poddaje się monotonii miejskiej architektury, a zarazem nie godzi się na jej sztuczność i powtarzalność.
ONIRYZM, PASYWNOŚĆ, NOSTALGIA
Obcość bohatera w przestrzeni szła w pierwszych tomach w parze z jego sennym, pasywnym nastawieniem i oniryczną często poetyką. „Marlewo” zaczyna się w czasie wiosennej odwilży, ogłasza się tu nowe „przedwiośnie” i chociaż ma to inklinować witalizm i budzenie się do życia („A jednak podnoszę się, o tak;/ czuję przybór sił i odwagi”), szybko przechodzi przez kolejne pory roku i wraca do zimy („Mróz”, „Gorączka”). Kolejna odwilż nie jest już powodem do radości, a świat, który wraz z nią następuje, podobnie jak cały świat z pierwszych tomów Sośnickiego, opisać można frazą z wiersza: „Stan po wylewie nostalgii do Mózgu” („Odwilż”). Bohater głównie czeka, oczekuje lub odmawia aktywności: „Ustępuję pola, zmęczony siadam w fotelu – [...] nie zacznę nowego rozdziału” („Obudziłem się na długo przed świtem”).
Takie ustawienie podmiotu-obserwatora lokowało Sośnickiego w pobliżu twórców „brulionu”, szczególnie zaś wskazywało na podobieństwa do jego rówieśnika – Mariusza Grzebalskiego.
Pasywność i odmowa naznaczone były swoistą nostalgią, ale też dzięki temu dawały możliwość głębszego i wnikliwszego oglądu świata (np. przed świtem, gdy ten budzi się dopiero ze snu). Nie sposób mówić o podmiocie Sośnickiego wyłącznie w kategoriach negacji, ale raczej powolnej kontemplacji, powściągliwości gestu, co można ująć malarską metaforą: pojedyncze pociągnięcia pędzla oddają zaledwie kontur świata, ale dzięki temu ujmują w nim to, co chwilowe, jako coś pozaczasowego i transcendentnego (taki charakter miały zresztą ilustrujące „Marlewo” „szkice tuszem” Artura Pławskiego, nieprzedrukowane w wydaniach zbiorowych).
POETA CODZIENNOŚCI
Sośnicki jest nie tylko bacznym obserwatorem rzeczywistości, ale również stara się dostrzec w niej najdrobniejsze detale, które umykają nam zwykle w miejskim pejzażu ze względu na pęd życia. W ten sposób wpisuje się w charakterystyczne dla poetów lat 90. eksplorowanie codzienności, uznane przez wszystkich właściwie krytyków za jeden z kluczowych elementów tej twórczości.
Przez Piotra Śliwińskiego został zaliczony w poczet „kronikarzy codzienności” („Świat na brudno”) i nazwany fakturystą („Przygody z wolnością”), uznany za „poetę konkretu” (K. Maliszewski) oraz „semiologia codzienności” (M. Larek), który wciąż dokonuje jej „mapowania” (M. Olszewski). Regularnie powracają też określenia wierszy Sośnickiego w kontekście „zwyczajności”, „banalności” i „prywatności”, choć ta ostatnia kategoria wydaje się najmniej trafna. Wszystkie wiążą się z próbą nazwania tendencji do ukazywania świata z perspektywy „ja”, w kontekście powtarzalnych, pospolitych czynności, mikrohistorii i mikroopowieści o sobie samym (oraz najbliższych ludziach), co skutecznie wpisuje poznańskiego twórcę w narrację o pokoleniu „brulionu” (zob. „Chwilowe zawieszenie broni”, „Przygody z wolnością”).
Dariusz Sośnicki jednak wymyka się tak rozumianej prywatności, dając nam szereg wierszy możliwie zobiektywizowanych, osadzonych w charakterystycznej wrażliwości i „smaku detalu”, ale jednak roszczących sobie pretensje do wyjścia poza podmiotową i indywidualną perspektywę, co zbliża go raczej do amerykańskich imaginistów. Taki ogląd przynosił już otwierający „Marlewo” tekst „Osad”: „Kamień porastający ścianki czajnika,/ żółty osad na zębach, kurz w ustach,/ kurz w gardle i na ubraniu – // nasze życie w wierszu”, który poprzez materialne ślady próbował zaświadczać jednak o pewnej wielości (wspólnotowości? uniwersalności?) naszego losu, a w zwyczajnych i banalnych elementach dostrzegał „resztkę”, która wymyka się zdolnościom opisowym poezji.
MATERIALISTA...
Podstawą dla wierszy Sośnickiego pozostaje rzeczywistość, i to nie tyle nawet w jej zdarzeniowym charakterze (konkretnych sytuacji, przygód, opowieści o niej), co w swoim materialnym wymiarze, jako bazie, która pozwala zapośredniczyć językowe poszukiwania. Komentował w tym kontekście poeta: „Pośród chmary czule potraktowanych rzeczy człowiek traci swoją nadrzędną pozycję i świat może przemówić wieloma głosami. […] Powiedziałbym, że język jest przestrzenią, w której rzeczy i ludzie się spotykają. A zatem bardziej sceną niż bohaterem. […] Z pewnością nie stoi ponad czymkolwiek, nie w poezji” („Wolność i radość. Z Dariuszem Sośnickim rozmawia Maciej Robert”, http://portliteracki.pl/przystan/teksty/wolnosc-i-radosc/, dostęp: 20.12.2014).
Wiersze Sośnickiego nie są ani realistyczne (nie wyznaczają sobie takiego celu), ani też wprost mimetyczne (w pewnym momencie następuje bowiem zdrada kategorii naśladowania na rzecz czystej wyobraźniowości lub idiomatyczności języka), ale quasi-materialistyczne, ufundowane w pozytywnym myśleniu o rzeczywistości, która zawsze przekraczać będzie poezję, pozostając bardziej pierwotną i autentyczną przestrzenią różnicowania się spojrzeń, głosów i doświadczeń.
I METAFIZYK
Mimo nazwania Sośnickiego poetą konkretu, fakturystą i kronikarzem codzienności, pewien niezdefiniowany metafizyczny naddatek jest silnie odczuwany w jego twórczości. Świetlicki określił to jako „Coś”, które znajduje się pod powierzchnią rzeczy, naznacza opisy pogody i miejsc, przebija wreszcie zza literackiego, kunsztownego opracowania wierszy.
Poeta w każdym praktycznie wywiadzie deklaruje swoje przywiązanie do tradycji katolickiej, w której został wychowany, i choć nie przekłada się to bezpośrednio na wiersze i nie skutkuje poezją wprost religijną, to zarówno symbolika, jak i „skromność” podmiotu (jego wycofywanie się z tekstu na rzecz innych: opisów, ludzi, stanów) mogą nasuwać takie skojarzenia. Wyczerpującą analizę w tym duchu przeprowadził Edward Pasewicz (zob. „Ulica Rybaki 5 (notatki z dziennika)”, „Studium” 2002, nr 1).
Metafizyczności utworów Sośnickiego nie możemy też sprowadzić w prosty sposób do przeczucia śmierci i jej niepokojącej, zapowiadanej obecności – licznych obrazów gnicia, psucia się, bezsilności. To raczej świadomość wymykania się pewnych aspektów świata naszemu postrzeganiu, rola nieoczekiwanego lub niesamowitego (Unheimliche), podważającego czytelnicze przyzwyczajenia, wynikająca w dużej mierze z przyjętej asocjacyjnej i onirycznej poetyki.
Na ten ostatni aspekt wskazywał szczególnie Paweł Kaczmarski w swoim posłowiu, nadając całemu wyborowi tytuł za jedną z takich „zagadkowych” właśnie, „uniezwyklających” fraz: „kto pali w sadach wysokie ogniska?”.
Gutorow pisał o pierwiastkach surrealnej (oraz hiperrealnej) wyobraźni, ale byłby to surrealizm specyficzny, bliski asocjacyjnej technice Adama Ważyka, bazujący na opisie i jego wypaczeniu: „surrealizm Sośnickiego objawia się w neutralnych, szarych dekoracjach osiedla, bloku, klatki schodowej, własnego mieszkania. [...] To też jest surrealizm: pęknięcia i wyrwy w neutralnym świetle codzienności, nieskładna mowa ulicy czy osobliwe skojarzenia budzące się na jawie, przy pełnej świadomości”.
Z JĘZYKIEM
Od „Mężczyzny w dominie” większy nacisk położony zostaje na eksperymenty językowe, odcina się poeta od prostego klucza mimetycznego, zaczyna się pozorne „przyspieszenie” wiersza, skomplikowanie narracji i monologu oraz bardziej jawne korzystanie z modelu amerykańskiej poezji narracyjno-refleksyjnej, przeniesionego wraz z przekładami Johna Ashbery’ego (np. cykl wierszy „Friedrichstadt” czy „Z parteru”).
Krytycy dostrzegli wtedy konieczność zdekonstruowania zbyt prostych kategorii przestrzennych, a w omawianiu twórczości Sośnickiego na plan pierwszy wysunęli żywioł języka, który myli tropy i prowadzi z czytelnikiem zaskakującą grę liryczną (J. Gutorow, J. Orska, J. Momro).
Znaczące jest tu bogate wykorzystanie idiomów w skondensowanej przestrzeni wiersza. Szczególnie mocno akcentuje to Gutorow w swojej recenzji z „Mężczyzny...” , zatytułowanej „Dom i nie” („Czas Kultury” 1999, nr 4–5), rozprawiając się równocześnie z wcześniej stosowanymi, nazbyt jednoznacznymi kategoriami krytyki topograficznej.
Zmienia się również nastawienie Sośnickiego do podmiotu, a wiersze przechodzą w większości od pierwszej do trzeciej osoby. Prywatne przeżycia ustępują empatycznej próbie opisu widzianego świata, z jego licznymi bohaterami, których poznajemy zawsze w konkretnych (choć często wysoce abstrakcyjnych) sytuacjach, ale nadal zarysowanych za pomocą kilku słów. Częściej mamy też do czynienia z maską, a podmiotu nie sposób dłużej identyfikować w kluczu biograficznym. Pozostaje on raczej pewną perspektywą opisywania i odczuwania niż konkretnym, dającym się scalić bohaterem tekstu lub tomu. Cechuje go skromność i „emocjonalna powściągliwość” (M. Larek), która wymownie przeciwstawia się popularnym w latach 90. ekstatycznym i ekspresyjnym modelom poezji.
SOCJOLOG
„Obiektywizujące”, opisowe nastawienie idzie w parze z tendencjami do uwzględniania w wierszach socjologizującego spojrzenia. Nigdy nie pomijał Sośnicki kwestii pracy i walki o byt jako ważnych elementów codziennego życia. Przeciwnie: w niektórych tekstach wprost podejmował temat stosunków handlowych, wymiany pieniędzy, relacji w miejscach pracy („Wiersz przeciw pieniądzom”, „Panthera biuralis”, „Wypłata”, „Świadomość klasowa”).
Krytyka pewnego porządku społecznego (nazwijmy go „potransformacyjnym”) nigdy nie wywodziła się jednak w jego twórczości wprost ze stanowiska politycznego i nie miała charakteru wplecionej w wiersz walki ideologicznej. Jest zapośredniczona przez opis, który może przenosić czytelnika od konkretnej sytuacji – tak do problemów społecznych, jak i pytań natury filozoficznej. Ale „socjologizacja” w wierszach Sośnickiego to również skłonność do przedstawiania relacji między ludźmi i rzeczami w kategoriach obiektywnego opisu („Droga”, „Z parteru”, „Weźmy zielonogórskie”, „W dół”), dzięki któremu wiersz zmienia się w poetyckie studium rzeczywistości, rozpoznając w niej nie tylko konkretną sytuację, ale również zalążki przyszłych zdarzeń.
Celnie konkludował Larek: „w owym realizmie autora «Symetrii» kryją się całkiem bogate złoża komentarzy, uogólnień, filozoficznych i socjologicznych diagnoz, mistrzowskich kpin. Sośnicki, owszem, jest wrażliwy na detal codzienności, ale ową wrażliwość wypowiada także w języku, jak się czasami określa w słownikach, «książkowym», mającym skłonności do abstrahowania i teoretyzowania, a także, co ważne!, strukturyzowania oznaczanej przez siebie rzeczywistości” („Sośnicki apodyktyczny?”, [w:] „Powiedzieć to inaczej”, Poznań 2011).
W MASCE
Kulminacją takiego podejścia stał się tom „Państwo P.”, oparty na klarownym koncepcie opisania możliwie wnikliwie życia „zwyczajnej polskiej rodziny” o inteligenckich rysach. Rozpisaną na dwie części grę masek poprzedzał wiersz „Decyzja”, który ustawiał czytelnika w relacji do znudzonego podmiotu-kronikarza, przeprowadzającego socjologiczne badania ankietowe: „Zostałem tutaj wysłany/ z plikiem formularzy. Mam bony na obiad/ […] Zostało mi kilka dzielnic,/ ich układ jest czytelny, dzień ciągle w miarę długi./ Nie powinienem tu zostać dłużej niż do grudnia”.
Tom stał się niemalże szkicem fizjologicznym, w którym obserwacja codziennych rytuałów i rozterek przeciętnych obywateli z klasy średniej zostaje metaforycznie rzutowana na obraz ostatniego dwudziestolecia polskiej niepodległości i przemian ustrojowych. „Państwo P. to anonimowi mieszkańcy wolnego kraju – charakteryzowała ich Elżbieta Winiecka – w czasie, który hołduje raczej ulotnym błahostkom życia niż nieprzemijającym wartościom [...] są ludźmi na miarę czasu i miejsca, w którym żyją” („Czas Kultury” 2009, nr 3), czyli pozbawionymi imperatywu bohaterstwa i wspólnotowych działań.
Według większości krytyków tom ten trzeba czytać w opozycji do Herbertowskiego Pana Cogito, choć bliższe powinowactwa można wskazać np. z cyklem wierszy o N.N. ze „Sztucznego oddychania” Barańczaka. Sośnicki obserwuje bohaterów z czułością, ale zachowując charakterystyczny dla swojej twórczości dystans, nie szczędzi im więc rozczarowań i banalnych rysów, archaicznych marzeń, ale i twórczego potencjału.
FORMALNIE
Wydanie „Symetrii” skłoniło krytyków do przewartościowania niektórych postulatów, ale przy tym utwierdziło ich co do konsekwencji językowych potyczek z rzeczywistością w wierszach Dariusza Sośnickiego. W tomie tym wskazał jednak poeta, choć nie bez ironii, również na znaczenie kategorii estetycznych (np. „Jak zostałem zwolennikiem pewnej estetyki”), kwestii formalnych oraz na swój związek z tradycją. Opowiedział się jawnie po stronie wiersza rozumianego jako przemyślana konstrukcja, wywiedziona raczej z kontemplacji i „wsłuchiwania się” w język niż z bezpośredniego doświadczenia.
Gutorow wskazywał na znaczenie formy, która działa jak „siatka zabezpieczająca przed upadkiem” („Wyspa” 2009, nr 1). Sam Sośnicki również odniósł się do tej kwestii, potwierdzając swoje przywiązanie do formalnych ograniczeń: „Bez takiego rygoru, bez więzów, jakkolwiek by je pojmować, wiersz jest dla mnie po prostu niemożliwy. [...] Moja zażyłość z miarami rytmicznymi była mniejsza, więc regułą uczyniłem powtarzalność rekwizytów”. Nie sposób w związku z tym pominąć roli poetyckiego naddatku, który nader często „przechwytuje” wiersz i od obiektywistycznych opisów przesuwa go w stronę dyskursywności i tekstualności.
WIERSZ WOLNY Z OGRANICZENIAMI
Niezbywalnym elementem wierszy Sośnickiego są pytania retoryczne (zob. posłowie do „Wysokich ognisk”), szyk przestawny, różnicowanie wariantów rytmicznych w pozornie „prozaizowanej” narracji lirycznej (często trzynastozgłoskowca) oraz apostrofy, czasem apodyktyczne w tonie, czasem nader poetyckie i imaginacyjne („Gdzie jesteś, apokalipso”, „Pożegnanie”, „Come as you are”).
Nie stara się w żadnym razie twórca ukryć swojej poetyckiej natury, proponując dzięki temu paradoksalną mieszankę wiersza wolnego z formalnymi ograniczeniami, banalnego monologu z dużym stopniem metaforyzacji. Porządek świata i porządek wiersza mają raczej charakter pozorowany i postulatywny („Symetria”), osiągane są dzięki pracy i uważnej obserwacji. Wyznacza je rytm powtórzeń rekwizytów, metafor i słów kluczy, które czasem uzupełnione zostają przez większe jeszcze zrytmizowanie samego tekstu („Bedeker”) i przemyślany układ stroficzny.
Szczególnie znaczące stają się powidoki różnych gatunków ptaków miejskich (główne wróbli) oraz źdźbeł trawy, które przemieniają się z czasem w samodzielne metafory-klucze, powracające przez wszystkie tomy.
JAKA TO TRADYCJA?
Jeśli wziąć pod uwagę szacunek do tradycji, asocjacyjne elementy w poetyce i skłonność do jukstapozycji, uznawanie rzeczywistości jako bazy dla lirycznego obrazu oraz zwrócenie się w stronę języka jako konstrukcji dynamicznej, mającej stawiać czytelnikowi opór w ramach przyjętych – i jawnie odsłanianych – konwencji literackich, to trzeba by zakreślić dla Sośnickiego linię poetycką od Ważyka, przez Miłosza, po twórców Nowej Fali, z największym naciskiem na Barańczaka i wczesnego Krynickiego (zob. A. Poprawa, „Nowsza Fala (Sośnicki, Dalasiński)” [w:] „Tajne Bankiety”, Poznań 2014).
Skupiałby tym samym w swojej twórczości zarówno tęsknotę za realizmem i dążenie do odpowiedzi na nowofalowy zarzut „świata nieprzedstawionego”, jak i nieoczekiwaną, momentami surrealistyczno-oniryczną wyobraźniowość.
Ważnym punktem odniesienia dla samego poety, co kilkukrotnie zaznaczał, wydaje się również twórczość Tymoteusza Karpowicza, przesuwająca go w rejony bardziej awangardowego lingwizmu. Równie interesujący jest jednak trop angloamerykański, „modernistyczny”: od T.S. Eliota, przez W.H. Audena i Philipa Larkina, aż po elegijność i konwersacyjność monologów Johna Ashbery’ego.
Piotr Kępiński odnalazł – nie bez podstaw – ekwiwalent poezji Sośnickiego w neomodernistycznym kinie Jima Jarmusha, zwracając uwagę na podobną rolę rytmu i puenty u obu twórców („Czas Kultury” 1998, nr 5). Metaforę wizualną „człowieka z kamerą” eksplorował z kolei Larek („Czas Kultury” 2013, nr 6), mając na uwadze iście modernistyczną fetyszyzację spojrzenia w wierszach poznańskiego autora.
POEZJA PRZECIWIEŃSTW
Zbierając wcześniejsze rozważania krytyków, Marek Olszewski proponował zestaw antynomii, które dobrze zakreślają granice wierszy Sośnickiego: poeta miejsca, ale wciąż zmieniający otoczenie; poeta codzienności zainteresowany jednak podszewką bytu; minimalista, ale głodny rzeczywistości w jej pełnym wymiarze; zwolennik tradycji nieustannie z niej kpiący („Wyspa” 2011, nr 2).
Nie chodzi Sośnickiemu o to, by w lekturze jego tekstów opowiedzieć się po którejś ze stron, aleby uwzględnić ich wzajemne uzupełnianie się lub tendencje do znoszenia się. Dopiero wtedy uzyskujemy w miarę pełny obraz tej twórczości: jako dynamicznej, pełnej napięć, ale zarazem konsekwentnej i zachowującej własny głos, charakterystyczny i odrębny od pozostałych poetów skupionych kiedyś wokół „Nowego Nurtu” i próbujących krytycznie odpowiedzieć na dykcję „brulionu”.
Decydująca wydaje się dla Sośnickiego rola granicy (progu) i implikowana przez nią (nie)możliwość przekroczenia, najwyraźniej zasygnalizowana w „Skandynawskim lecie”: „I oto dziś przebiega przez nasze akwarium./ Za nią rozciąga się przestrzeń okcydentalnych pomyłek./ Czasem się do nas przedrze obcy pęcherzyk powietrza” („Nasze akwarium z traszką”).
„Pomyślałem – komentował Sośnicki pomysł na „Ikarusa” i warto odnieść ten komentarz do całej jego poezji – że może by tak ustawić głos w tych kilkunastu linijkach, aby wiersz nie spoufalił się zanadto z żadną z osławionych już stron w sporze o poetyckie strategie; albo lepiej jeszcze, aby zdradzając skłonność do jednej, nie pokazywał zaraz, jak to tę drugą ma za nic”.
Gutorow proponował dla tej twórczości figurę chiazmu – ruchu między dwoma językami, gestami i możliwościami. Ten ruch oscylowania stara się Sośnicki zachować, nie popadając ani w zbytnie estetyzowanie, ani w ograniczający realizm, utrzymując dystans i równocześnie nieustannie eksplorując detal, nie opowiadając się ostatecznie w sposób radykalny za żadnym językiem, nawet własny wywracając regularnie na nice.
Jakub Skurtys
Cykl „Poeci”: http://vod.tvp.pl/20840330/dariusz-sosnicki
Recytacje wierszy w ramach spotkań autorskich dla BL (4 sztuki): http://portliteracki.pl/przystan/leksykon/autor/dariusz_so%C5%9Bnicki/teksty/recytacje-2
Sośnicki czyta wiersze na „Dwutygodniku”: http://www.dwutygodnik.com/artykul/5118-wiersze.html
„Ziemskie przyjemności” z komentarzem autora: http://www.dwutygodnik.com/artykul/151-wiersz.html
W „Radiu Merkury” z Sośnickim rozmawia Martyna Nicińska: http://www.radiomerkury.pl/audycja/pokOj-artysty/pokoj-artysty-dariusz-sosnicki-18-maja-2014.html
W „Radiu Szczecin” z M. Sendeckim i D. Sośnickim rozmawia Konrad Wojtyła: http://radioszczecin.pl/172,2902,spotkanie-z-marcinem-sendeckim-i-dariuszem-sosni&sp=1
Audycja Witolda Malesa w Drugim Programie Polskiego Radia o „Rzeczach i ludziach”: http://www.polskieradio.pl/8/734/Artykul/338285,Wulgaryzmy-bywaja-piekne
Klip A. Kruka „Narodziny, życie, śmierć i zmartwychwstanie Orki Waleń”: http://biuroliterackie.pl/autorzy/dariusz-sosnicki-2/media/?singlemovie=87129
WYBRANA BIBLIOGRAFIA:
SZKICE:
- Jacek Gutorow, „Miejsce Sośnickiego. Notatki”, [w:] „Niepodległość głosu. Szkice o poezji polskiej po 1968 roku”, Kraków 2003;
- Jacek Gutorow, „Żywioły Sośnickiego”, [w:] „Księga zakładek”, Wrocław 2011;
- Paweł Kaczmarski, „Posłowie”, [w:] D. Sośnicki, „Wysokie ogniska”, Poznań 2014;
- Michał Larek, „Sośnicki apodyktyczny?”, [w:] „Powiedzieć to inaczej”, red. J. Borowczyk, M. Larek, Poznań 2011;
- Michał Larek, „Sośnicki, poeta z kamerą: o «„Marlewie»”, „Czas Kultury” 2013, nr 6;
- Michał Larek, „Zamykamy (się): kapryśna przechadzka po tomiku Dariusza Sośnickiego «Skandynawskie lato»”, „Tekstualia” 2005/2006, nr 3;
- Karol Maliszewski, „Sośnicki; komplikowanie zasłoniętego”, [w:] „Zwierzę na J. Szkice o wierszach i ludziach”, Wrocław 2001;
- Karol Maliszewski, „Wielokrotne symetrie”, [w:] „Rozproszone głosy. Notatki krytyka”, Warszawa 2006;
- Joanna Orska, „Retoryka przedmiotów”, [w:] „Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989–2006”, Kraków 2006;
- Edward Pasewicz, „Ulica Rybaki 5: notatki z Dziennika”, „Studium" 2002, nr 1;
- Adam Poprawa, „Nowsza Fala (Sośnicki, Dalasiński)”, [w:] „Tajne Bankiety”, red. P. Kaczmarski et al., Poznań 2014;
- Jakub Skurtys, „Sztuka stania w miejscu. Po(d)stawy Sośnickiego”, [w:] „Świat na językach”, red. P. Śliwiński, Poznań 2015;
- Marian Stala, „Marlewo, marnienie, umieranie”, [w:] „Druga strona. Notatki o poezji współczesnej”, Kraków 1997;
- Piotr Śliwiński, „Rządy zgody i ironii”, [w:] „Świat na brudno. Szkice o poezji i krytyce”, Warszawa 2007;
- Elżbieta Winiecka, „Gdy skończy się zima...”, „Czas Kultury” 2008, nr 2.
RECENZJE:
- Arkadiusz Morawiec, „Zaniechanie”, „Fraza” 1999 nr 1;
- Marek Olszewski, „Podglądnięte, podejrzanie”, „Wyspa” 2011, nr 2;
- Adrian Sinkowski „Miejsce, rzeczywistość”, słowa, „Akcent” 2006, nr 2;
- Teresa Tomsia, „W końcu i tak się wraca... Dariusza Sośnickiego gry z tradycją literacką”, „Topos” 2015, nr 2;
- Mariusz Grzebalski, „Osiemnaście ruchów poety wstępującego”, „Już Jest Jutro” 1992 nr 2;
- Piotr Kępiński, „W oku ptaka”, „Czas Kultury” 1998, nr 5;
- Jakub Momro, „Nasłuchiwanie”, „Dekada Literacka” 2003, nr 1/2;
- Jacek Gutorow, „Dom i nie”, „Czas Kultury” 1999, nr 4/5.
INNE:
- Henryk Bereza, „Listy do poetów: do Dariusza Sośnickiego”, „Elewator” 2014, nr 3;
- Dariusz Sośnicki, „Mój wiersz” [ankieta ], „Odra” 1996, nr 10;
- Dariusz Sośnicki, „Pisarze do biur!”, rozm. przepr. M. Grzebalski, „Gazeta Forteczna” 1999, nr 4/5;
- Dariusz Sośnicki, „Nie piszę esejów wierszem”; rozm. przepr. E. Pasewicz, M. Gierszewski, „Studium” 2002, nr 1;
- Dariusz Sośnicki, „Pan P., pani P. i coś jeszcze”; rozm. przepr. A. Jarzyna, N. Szenrok-Brożyńska. „Topos” 2009, nr 6;
- Dariusz Sośnicki, „Wolność i radość”, rozm. przepr. M. Robert, http://portliteracki.pl/przystan/teksty/wolnosc-i-radosc/ [dostęp: IX 2016];
- Dariusz Sośnicki, „Niech tak zostanie”; rozm. przepr. M. Jaworski, http://portliteracki.pl/przystan/teksty/niewiele-wspolnego-o-tomie-spozniony-owoc-radiofonizacji-z-dariuszem-sosnickim-rozmawia-marcin-jaworski/ [dostęp: IX 2016].